niedziela, 31 lipca 2011

Converse

Ostatnimi laty zapanowała niesamowita moda na buty marki Converse. Jest to najstarsza i jednocześnie najbardziej rozpowszechniona firmaprodukująca trampki. Firmę założono w 1908 roku! Wikipedia głosi, że Converse stworzył pierwsze buty do koszykówki w 1917 roku. Coś innego sprawiło jednak, że te buty stały się ikoną mody i must-have każdego nastolatka. A mianowicie kolekcja Chuck Taylor. Znaczna większość ludzi do tej pory nosi właśnie takie Converse. Tak się zaczęło. Converse były popularne już od bardzo dawna. Swój rekord popularności zaczęły w latach 80. Trwa on jednak do dziś. Na pewno idąc ulicą widujecie bardzo dużo ludzi w takich butach.
http://www.adonis-obuwie.pl/2010/04/historia-converseow/
A dla niedoinformowanych:
Po czym rozpoznać oryginalne Converse.
1. Gwiazdka
Mamy tutaj przykładowego Converse (wysokiego z nowej kolekcji). Świetnie widoczna gwiazdka obtoczona kółkiem po WEWNĘTRZNEJ stronie buta.
2. Napis z tyłu
W krótkich Converse (później wam je zaprezentuje) nie ma gwiazdki. W każdych butach tej marki jest jednak napis "All Star":

A teraz wkleję kilka zdjęć Converse:
A to jest niski Converse. Tak, to tez Converse, tylko sportowy.
To jest juz ten wysoki i (jak dla mnie) lepszy. Prezepraszam za takie dziwne slownictwo, ale koniec tej notki pisze wlasnie na komputerze bez naszych, polskich literek ; ) i staram sie pisac jak najbardziej uproszczone. Jakby co to potem poprawie. Tutaj dodam jeszcze kilka (dwa) nawet dobrych linkow.
Polska strona Converse
Oryginalna strona Converse
I to tyle na dzisiaj. Co prawda koniec byl pisany na nieprawidlowym komputerze, ale mam nadzieje, ze jakos wybrnelam i jest w miare zrozumiale. Jeszcze dzisiaj to poprawie.

sobota, 30 lipca 2011

Fotografuję!

Myślę, że może być taki post. Zdjęcia z wakacji i pamiątki to jak najbardziej temat aktualny, więc pokażę wam kilka nowych zdjęć. Jak wiadomo, słońce nieczęsto świeci, dlatego zdjęcia są ponure. Zdjęcie pierwsze przedstawia grzyba na tle liści.

1. Grzybek w lesie ujęcie pierwsze...
... i ujęcie drugie...

 ... i na końcu trzecie!


2. Teraz będą lilie (?)

3. A teraz staw.

4. I na końcu... (jeszcze nie wiem co to będzie, ale się przekonamy zaraz)

Moja najukochańsza psina! Przyszły model ; D
A, bez mojej zgody nie kopiować.

Dobra, a teraz kilka słów ode mnie. 
Dziękuję wam za posty, jestem dumna. Miło mi, że niektórzy się trzymają terminów i nie zapominają o gofrze. Lucy zniknęła, ale wydaje mi się, że jest nad morzem czy gdzieś. Także nie czepiam się, bo nie wiem, czy pisała. Skleroza ludzka. 

Chomik zapodaje nuty na lato!

Hej, piszę z opóźnieniem, jak zwykle chomiki robią. Błagam Shizzy, nie rób mi krzywdy *-*

Postanowiłam poświęcić notkę zespołowi, który "poznałam" niedawno. A mianowicie *tamtaramtamtam* Foster The People.
Zaczęło się od nowości w Rebel:tv. Pumped Up Kicks, oto co usłyszałam jako pierwsze. Pomyślałam "średnie". Pewien okres czasu melodia chodziła mi po głowie. Jakiś czas później znowu puścili tę piosenkę na Rebelu. Wtedy to już zaczęłam skakać, tańczyć, wymachiwać głową i rękami co robię zawsze, kiedy słyszę dobry, wesoły kawałek. Najpierw leciałam na Pumped Up Kicks tylko i wyłącznie, inne numery mnie nie interesowały. Ostatnio bardziej się zainteresowałam, gdyż przypadkowo natrafiłam w Empiku na ich debiutancką płytę. Od razu wzięłam ją do odczytnika, gdyż zachciało mi się posłuchać znajomego bitu. Sęk w tym, że był on zepsuty i cały czas przeskakiwało mi na inne piosenki. Które to okazały się być.. nawet, nawet. w domu, oczywiście, jutub. Info:

- Grają indie pop, indie electronic, indie dance, neo-psychedelia (pozwoliłam sobie skopiować z wikipedii.) W wolnym tłumaczeniu, to oznacza - mocne bity, perkusję, klawisze, mniej wyraźną gitarę, specyficzny sposób śpiewania. Brzmi dziwnie, ale to jest po prostu coś pośredniego do pop rocka, w trochę delikatniejszej, spokojniejszej wersji. Na upartego można by było ich wcisnąć na Vivę, ale uznałabym to za obrazę majestatu.

- W skład wchodzą: Mark Foster (wokal, gitara, klawisze, rzadziej bębny, syntezator itede), Mark Pontius (perkusja), Cubbie Fink (gitara, chórki). W trasach koncertowych grali również inni, ale ich pominę, bo nie mam czasu na tłumaczenie, a to nie aż tak istotne.

- Ich debiutancka płyta "Torches" ujrzała światło dzienne 23 maja w Stanach, niedawno dotarła do Polski. Cieszy się niezłym powodzeniem :) Coraz więcej osób ich docenia.

Spis tego, co usłyszeć musicie:

Pumped Up Kicks. To ich najbardziej rozpoznawalny numer ;> Jest śmieszny, lekki, łatwo się do tego tańczy, ale ruchy wychodzą dziwne, heh. Lubie ten bit, naprawdę. All the other kids with the pumped up kicks! You'd better run, better run! Outrun my gun! ;D
Helena Beat - Tutaj macie przykład tego, o co mi chodziło, kiedy mówiłam o wyrazistych bitach i mocnej perkusji. ;D I specyficznym sposobie śpiewu. Nie skupiałam się na razie na tekście, ale sądzę, że jest mało wymagający. Lubię tę muzykę.
Houdini - To własnie mi sie kojarzy z Empikiem i zepsutym odczytnikiem ;D Naprawdę dobra piosenka, należy posłuchać do końca jak i każdej.
Life On The Nickel - Krakowski Rynek ;D Nie no, nieźle się zaczyna.
Call It What You Want - zaczyna się od lekkiej psychodeli, potem jest po prostu takie jak z reklam Makdonalda, jestem prawie pewna, że w jakiejś reklamie to było..
I Would Do Anything For you - Naprawdę przyjemna, chyba najspokojniejsza. Ulala, I'm fallin' in love <3
Warrant - prawie nic o tym nie wiem, ale zapowiada się ciekawie ;D

To tyle. Ja myślę, że jeśli szukacie czegoś lekkiego, BYNAJMNIEJ* nie banalnego na wakacje, to jest to znakomity wybór. I na deszcz dobre ;D

A jeśli chodzi o stan ogólny, to pogoda kiepskawa, przynajmniej za moim oknem. BYNAJMNIEJ* nie narzekam, zawsze coś do robotania się wynajdzie.

Chomiczek.

*Do Białej - bynajmniej jest czymś podobnym do ale, jednakowoż.
;p




Zabawy w wakacje

Pogrążam się w totalnym braku weny. Więc wybaczcie za temat.
Przejdźmy do tematu.

W ciepłe ( w tym roku raczej - "ciepłe" ) wieczory wakacyjne, gdy żal tracić czas na siedzenie przed komputerem wart wyskoczyć ze znajomymi na boisko, plac, do parku i pograć w piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę, ręczną itp. Albo po prostu się pobawić.

CHOWANE - nie ma chyba osoby, która nie wie co to za zabawa. Najczęściej szuka jedna osoba, a reszta chowa się po wyznaczonym terenie. Dobrze jest się ubrać na ciemno i nawet jak położysz się pod ławką lub przy ścianie sklepu/obory/domu i nikt Cię nie zauważy. Dobrze też ubrać się w długie spodnie i bluzy, bo nigdy nie wiadomo gdzie będzie dane Ci się schować. Często się biega po pokrzywach, rowach, polach lub przeskakuje przez ogrodzenie sąsiada... ;D Dobrze jest się w to bawić po nocy.
GANIANEGO - To też jedna z najbardziej znanych zabaw. Jedna osoba musi i goni pozostałe, które mogą przy okazji się chować. Gdy złapie jakąkolwiek osobę, dana osoba od tej chwili goni. Można ustalić zasadę, iż "nie ma oddawanek". Oznacza to, że jeśli osoba goniąca, kogoś złapie to złapana osoba nie może "oddać gonienia" osobie która wcześniej goniła. By ta mogła trochę odpocząć. Kapujecie? Nie mam daru tłumaczenia.
DOBIERANKI - Coś w stylu ganianego, tylko, że gdy złapiesz kogoś to gonicie razem. Uważam, że jest to lepsza zabawa, bo można łatwiej zastawić pułapki, zgrać się itp. A w ganinego tylko się nie potrzebnie nabiegasz.
KROWA - Podobne do ganianego, ale na dużo mniejszym terenie. Jak wiejskie boisko do piłki nożnej. Jest jedna osoba goniąca i mnóstwo osób uciekających. Osoba goniąca powinna być szybka i sprytna. Gdy złapie jedną osobę musi stać w miejscu gdzie została złapana w szerokim rozkroku. Tak by druga osoba mogła przejść jej pod kroczem tym samym dając jej szansę ucieczki. Osoba goniąca oczywiście może pilnować osoby złapanej, ale wtedy ma marne szanse za złapanie kogoś innego. Może odejść i dać komuś podbiec do złapanej osoby ( UWAGA! NIE MOŻNA ŁAPAĆ OSOBY KTÓRA JEST WCIĄŻ POD KROCZEM. DOPIERO GDY WYJDZIE! ), a potem złapać obie. Jest to dość ryzykowne, bo obie osoby mogą być szybsze i marne szanse na to że goniący je złapie. Ale jeśli nie będziesz ryzykować, nigdy wszystkich nie złapiesz. Gra kończy się dopiero wtedy, gdy goniący "zamrozi" wszystkich. Oczywiście można zakończyć zabawę z własnej woli.
PODCHODY - Nom. Bardzo popularna zabawa. Połączona z zabawą w ganianego i chowanego. Dzielimy się na dwie grupy. Dobrze by było gdyby dwie najszybsze i najsprytniejsze osoby były w osobnych drużynach. Pierwsza drużyna idzie w jakieś wcześniej ustalone miejsce i tam gadając czekając aż druga grupa się schowa (RAZEM!). Po dłuższym czasie idą ich szukać. Obie grupy nie mogą się rozdzielać. Gdy grupa szukająca zauważy drugą mogą się rozdzielić i ich otoczyć, a potem złapać. Drużyna chowająca się powinna mieć wciąż na widoku przeciwną drużynę. Gdy zauważą, że tamci się rozdzielają powinni się rozproszyć i się pochować. Najlepsze są oryginalne kryjówki. Za śmietnikiem, w pustym śmietniku, pod maską starego, rozebranego samochodu, w wysokiej trawie, na dachu. Zależy od miejsca i wyobraźni. Dobrze jest też ustalić, że nie można się chować w polach, bo to zbyt długo trwa szukanie. Może nawet dojść do tego, ze się kogoś nie znajdzie. Dobrze jest się bawić po całej wiosce. Ale nie an ulicy! I ostrożnie!

A! I powiem wam, że taka zabawa wcale nie jest dziecinna. U nas to nawet osoby ponad 18 lat się bawią. I jest fajnie. A ile można spalić przy tym. ;) A zabawa świetna. Zachęcam.

czwartek, 28 lipca 2011

Klub 27

Proszę, wybaczcie błąd czasowy w drugim i czwartym zdaniu, bowiem notkę zaczęłam pisać wczoraj wieczorem.

Który dzisiaj mamy dzień? Dwudziesty siódmy. Idealny dzień na taką notkę. Cztery dni po śmierci Amy Winehouse, o której pisała Shizzy, a co łączyło (poniekąd łączy do dziś) ją z Kurtem Cobainem czy Janis Joplin? Posłuchajcie.
Klub 27 łączy artystów, który odeszli zdecydowanie za szybko, często w niewyjaśniony lub niecodzienny sposób. Czy to samobójstwo, czy to zadławienie się własnymi wymiotami, członków tego klubu łączy jedno - zmarli w wieku dwudziestu siedmiu lat. Kryteria przyjmowania do tego klubu są tematem dyskusji wielu socjologów kultury, a także nas. Jest napisane czarno na białym, że dołączyć mogą do niego tylko wpływowi wokaliści, którzy w swych piosenkach posługiwali się jednym z tych trzech stylów muzycznych - R&B, blues i rock. 
Poznajcie niektórych z tych, których uwielbiały tłumy i którzy za wcześnie zakończyli swoje życie. Warto odsłuchać ich piosenek, choć na to, byśmy mogli pójść na ich koncert jest za późno, nie musi nam to przeszkadzać w ich słuchaniu.

Brian Jones


Ach, Brian, Brian... w latach 60. niejedna nastolatka kochała się w gitarzyście i założycielu The Rolling Stones. Każda z nich zapewne musiała zadawać sobie to samo pytanie - dlaczego on umarł?! A umarł on 3 lipca 1969 roku w swoim basenie. W raporcie zostało zapisane, iż śmierć spowodował nieszczęśliwy wypadek. Istnieje jednak ciekawa teoria na temat śmierci muzyka. W filmie zatytułowanym Stoned uważa się za prawdziwą przyczynę śmierci Briana morderstwo, którego miał dokonać niejaki Frank Thotogood, szef ekipy budowlanej remontującej dom Jonesa.

Jimi Hendrix


Hipisowska rewolucja miała to do siebie, że życie z nią było pełne wyniszczających używek. 

Zawojowaliśmy Amerykę, ale bardzo wysokim kosztem. Publiczność czekała na Jimiego, który skakał po scenie, walił we wzmacniacze i podpalał swoją gitarę. Nie można było robić tego każdej nocy. Nasz styl życia prowadził do wyniszczenia 

Noel Redding, basista The Jimi Hendrix Experience tak wspominał  czasy poprzedzające śmierć Hendriksa 18 września 1970 r. Badania wykazują, iż Jimi najprawdopodobniej zachłysnął się własnymi wymiocinami. 

Okropna śmierć, nawiasem mówiąc.


Janis Joplin



Janis pokazała, że nie trzeba być facetem, aby zawojować rockową scenę muzyczną. Choć jej kariera muzyczna trwała zaledwie kilka lat, te kilka lat wystarczyło, by została zapamiętana przez słuchaczy blues rocka i hard rocka. Sama Joplin nie stroniła od alkoholowych, narkotycznych i obyczajowych ekscesów, przerywanych kuracjami odwykowymi. Zgasła przed wydaniem swojej drugiej solowej płyty Pearl, 4 października 1970 roku w Hotelu Landmark w Hollywood, który był jej ówczesnym miejscem zamieszkania. Przyczyną śmierci było ostre zatrucie heroinowo-morfinowe w wyniku wstrzyknięcia nadmiernej dawki, tzw. Złotego strzału, czyli wstrzyknięcia zbyt dużej dawki narkotyku (najczęściej heroiny), co przyczynia się do śmierci 'konsumenta'.  Ciało Janis Joplin zostało poddane kremacji, a prochy rozsypano w Kalifornii nad Oceanem Spokojnym.

Jim Morrison


- Nie miałbym nic przeciwko śmierci w katastrofie lotniczej. Nie chcę umrzeć we śnie czy ze starości. Chcę poczuć, jak to jest: posmakować, usłyszeć, powąchać. Śmierć zdarza się tylko raz. Nie chcę jej przegapić – mawiał lider The Doors
Mówi się, że Jim, ten charyzmatyczny wokalista i poeta, zmarł 3 lipca 1971 roku w swoim mieszkaniu w Paryżu w wyniku przedawkowania heroiny, którą miał pomylić z kokainą. Za oficjalną przyczynę jego zgonu podaje się jednak niewydolność serca.

Kurt Cobain


Chyba najbardziej kojarzony z Klubem 27 wokalista, a przy tym lider i gitarzysta Nirvany. Podobno jako dziecko chciał wstąpić do panteonu zmarłych dwudziestosiedmiolatków. Jego małżeństwo z Courtney Love nie należało do udanych – kłócili się, brali narkotyki. Cor robiła to nawet podczas ciąży, dlatego zabrano jej prawa rodzicielskie nad córką. Są pogłoski na temat, iż Courtney manipulowała, a nawet zabiła kochającego ją męża. Raporty policyjne mówią jednak, iż 5 kwietnia 1994 r. Cobain popełnił samobójstwo, strzelając pistoletem w swoją skroń.

Amy Winehouse



Chyba nie ma osoby na tym świecie, która nie słyszałaby Back to Black czy Rehab, ba, większość pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego, iż to ona wykonuje te kawałki. Sama się ‘dowiedziałam’ niedawno o tym, że Back to Black znałam i lubiłam. Jej zachowanie na koncercie w Belgradzie (?) dało nam do zrozumienia, że z wokalistką jest źle, ale chyba nikomu nie przeszło przez myśl, że dołączy do swoich kolegów po fachu.
Artystka zgasła 23 lipca tego roku, oficjalne przyczyny wokalistki nie są znane, ale mówi się, że dzień przed śmiercią kupowała alkohol i extasy. Jej rodzice twierdzą jednak, iż zerwała z dawnymi nałogami. Jak było naprawdę? Ekspertyza lekarska pokaże.

Polszczyzna

Na razie napiszę krótką notkę, za niedługo będzie można sobie przeczytać inną, dłuższą.

Dzisiejszy wpis (nigdy nie zaczynamy zdania od a więc!) będzie o różnych błędach językowych, które popełnia zadziwiająco dużo osób w internecie. No to zaczynamy!

Bynajmniej to wcale nie jest synonim przynajmniej! Nie mam pojęcia skąd to przekonanie się wzięło, może z identycznej końcówki? Naprawdę nie wiem.
Bynajmniej to zaprzeczenie (np. "Jestem sprzątaczką, ale bynajmniej nie lubię tej pracy"), przynajmniej - hmm... czyli "przynajmniej jeden". Wybaczcie mi to kiepskie wyjaśnienie, ale nie wiem jak to określić.

Tą czy tę? Jest to naprawdę częsty i irytujący błąd. Nawet niektóre goferki chyba go popełniają.
Kiedy piszemy tą, a kiedy tę?
piszemy w narzędniku liczby pojedynczej. Nigdy nie piszemy tego w bierniku!!!1!!?!
Tą książką uderzyłam mojego byłego chłopaka.
Natomiast używamy właśnie w bierniku.  w bierniku jest dopuszczane tylko w mowie potocznej.
Tę kapustę kupiłem od razu, ponieważ wyglądała bardzo apetycznie.
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=6217

Studii czy studiów?
Forma studii jest niepoprawna. Poprawne jest tylko studiów.
Czyli zamiast niepoprawnych juwenalii użyjemy juwenaliów, i tak dalej, i tak dalej.

Na razie koniec, nie będę robić z siebie wrednej polonistki.

wtorek, 26 lipca 2011

VIVA

Tak mnie tknęło do założenia notki z powodu bólu serca.
Temat jest o vivie, ale nie tylko o nią chodzi. Otóż co się stało z vivą i muzyką ?
Pamiętacie te czasy gdy na vivie grali Kaśkę Nosowską, Hey, Myslovitz, Kult ?
Gdzie to się podziało? Otóż niektórzy powiedzą trzeba iść z duchem czasu. No i poniekąd to prawda bo młodzież mam inne zamiłowania do muzyki i ogólnie światopoglądy. Dlatego wszystko tak się masakrycznie zmienia z powodu komercji. Jak jej nie sprzedzasz to zginiesz w tym świecie. I to mnie tak boli, że prawdziwe zespoły mające ogromne talenty zostają na You Tubie. A niektóre lalunie się potrząsą, pojęczą i szaleją za nimi tłumy. I gdzie tu jest sprawiedliwość ?
Ale cóż świata nie zmienię bo i tak wszystko idzie do przodu... Ale są stacje, które pamiętają co to jest muzyka i jakoś dają radę. Ale poniekąd żałuje, że tak się sprawy mają...

niedziela, 24 lipca 2011

Moje Wakacje





















Tyle czasu mnie nie było więc wypadałoby się wytłumaczyć gdzie się szwendałam w ten czas... ; D
Toż byłam nad morzem. Konkretnie mała wieś położona między Jastrzębią, a Władkiem.
Pogoda była przewidująca ponieważ przez jeden dzień było pięknie, a na drugi lało. Tak na okrągło.
Poznałam mnóstwo nowych znajomych, miejsc i gier. W tym pensjonacie było mnóstwo młodzieży starszej o rok, dwa więc było super...
Mam mnóstwo zdjęć.

Oczywiście nie obyło się bez goferów ! Już takie zboczenie zawodowe xD
I to są właśnie te 2 najlepsze zdjęcia znad morza. Te powyższe ^^

A jaka była impreza ! W dzień mojego wyjazdu (nazad do domu) u sąsiada takie karaoke, że cała wioska przyszła. A tak chciałam zaśpiewać... ;C Same takie disco-polo.

Ale musiałam wrócić bo za bardzo się za wami stęskniłam.
W ten tydzień postaram się ukleić bardziej sensowniejsze notki bo 1-15 sierpnia znowu mnie nie ma. Ale po tym czasie będę tylko dla was. Obiecuję *poważna mina*

Amy Winehouse nie żyje.



Znaliście ją na pewno, nie ma osoby, która nie słyszała "Rehab". Odeszła wczoraj popołudniu. To okropne, kiedy młodzi, utalentowani ludzie umierają. I niszczą siebie przez narkotyki i alkohol. Sława jest okropna.
Pamiętajcie o niej. O niej i innych młodych, utalentowanych artystów, którzy zmarli w młodym wieku. I o samobójcach. I o każdej niepotrzebnej śmierci. Kto nie zna utworów Amy, niech posłucha, bo warto. Moje ulubione macie do wysłuchania niżej.

sobota, 23 lipca 2011

Mądre blondynki

Olka zarzuciła temat. Więc jest.
Numer Jeden - nauczcie się odróżniać blondynkę od brunetki. Ja osobiście nie dość, że jestem ciemna, to blondynka. Jak to Komar ( brat ) lubi mawiać.
Numer Dwa - stereotypy o tym, że blondynki są głupie, można zaliczyć do jednych z najbardziej śmiesznych i tragicznych. Wujek google mówi, że kawały o blondynkach wymyśliły zazdrosne brunetki w długie, samotne noce. Całkiem możliwe. Blondynki mają śliczne włosy. Których wcale nie trzeba poprawiać farbą. Niektóre są śliczne długie i błyszczące. A inne krótkie, gęste. Jakiekolwiek są śliczne. Najczęściej cera blondynek jest bardzo blada lub "mleko z miodem", kremowa. Bywa, że ich policzki mają kolor słodkiego różu - malinowego.
Inni mają wiele powodów do zazdrości. Próbują się upodobnić do pięknych, naturalnych i skromnych blondynek. Rzadko które próby są udane. Wiele kobiet, a i mężczyzn farbuje się na na ten kolor. Większość pokemonów farbuje się na blond, nakłada tonę tapety i myśli, że są fajne. Niestety to właśnie z plastikowymi, pustymi lalkami są kojarzone.
Jest wiele znanych i pięknych kobiet w kolorze blond.


Marylin Monroe Dorota Rabczewska ( Doda )


" Oby dwie są bardzo znane. Marylin jest uznawana za kobietę pełną wdzięku i seksapilu. Nie jeden facet się za nią oglądał. No cóż trzeba przyznać, że za Dodą również. Możliwe, że Doda nie jest tu pierwszorzędnym przykładem blondynki z marzeń. Według mnie blondynka powinna być skromna, tajemnicza i powalająca swoją piękną naturalnością. Kojarzą się ze światłem, łagodnym usposobieniem, energią. Już w bajkach zachodzi zjawisko stereotypizacji - dobre wróżki, aniołki, księżniczki są z reguły blondynkami.Głupie, ale seksowne blondynki z dowcipów z reguły funkcjonują poza małżeństwem, rodziną. Jeśli jednak już staną się żonami (co w świecie dowcipów rzadko się zdarza), nagle nabierają życiowej zaradności. Z blond-idiotek przeradzają się w blond-hetery. Potrafią "zrobić z mężczyzny zupełnego barana i jeszcze mu wmówić, że jest lwem" ."



Jest też Dzień Pozdrawiania Blondynek -26 lutego - Dzięki temu mężczyźni nieśmiali i Ci których blondynki porażają swoim pięknem i zmiennym charakterem, mają szanse na to by mogli strachu do nich zagadać. Powodzenia!

Jednym słowem blondynki są piękne i mądre. Jeśli potrafią same o to zadbać.

piątek, 22 lipca 2011

Facebook - zabawa, czy bagno?

FACEBOOK (przez moją mamę nazwany FacetBuk) – portal społecznościowy, mający na celu poszerzyć kontakty między poszczególnymi ludźmi i ułatwić komunikowanie się, promocję itd. Tu możesz wyrzucać swe żale, kilka słit foci, kliknąć „lubię to” na profilu ulubionego wokalisty, zespołu, filmu, majonezu. Pomimo, że doczekał się tak wielkiej popularności, śmiem twierdzić, i nie tylko ja, iż jest to niezłe bagno.

Siedzenie na FB to czysta przyjemność. Milion śmiesznych texstów, komentarzy, obrazków z KWEJKA, sond, pytań typu „Czy lubisz placki?” i tym podobne. Zawsze wiesz, co rzekomo dzieje się w życiu twoich znajomych i nie tylko. Ale zwrócić proszę uwagę na to, że jeśli już wchodzisz w tego facet buka, masz milion postów do przeczytania i w większości przypadków pojawia się silna potrzeba przeczytania, olubieniato, skomentowania wszystkich jakie się pojawiły. Większość się hamuje, a reszta? Uzależnienia, potrzeby, silne potrzeby luknięcia na profil. Czasem nawet szykanowanie, bo Internet daje możliwość bycia bezpośrednim i anonimowym. Zawsze to mógł być ktoś inny niż ten, za kogo się podaje.

Ma też wiele dobrych stron – łatwo utrzymywać kontakt z osobami, które mieszkają daleko, łatwo rozsyłać informacje o np. spotkaniu, zlocie, odwołanych zajęciach. I, jeśli ma się kilku znajomych z poczuciem humoru – jeszcze nieźle się pośmiać.

Sama mam fejsa od niedawna, nawet lubię tam siedzieć. Ostatnio jest zawalany spamem typu „I AM 100 % HAPPY TODAY”. Na pewno będę ostrożna, tam nawet nie zauważa się, kiedy mija godzina czy półtorej. Śmieszne, ale prawdziwe.

No i obawiam się, że robi się z tego miejsce dla podstawówkowiczów, którzy wyrastają z nk.

Tymczasem, kiedy nie siedzę na facebooku, to:

LUBIĘ PLACKI!

Lofciajcie chomiki!

Notka wyszła poważna, ale tego ;O

wtorek, 19 lipca 2011

Szpitalna perspektywa.

Jak niektórzy wiedzą, od wczorajszego południa nie wyleguję się na kanapie, zajadając ze smakiem truskawkowe lody. Dzisiaj za kanapę musi mi wystarczyć szpitalne łóżko, mające już swoje lata. Obok mnie również leżą osoby z problemami zdrowotnymi, a konkretniej - ze wzrokiem. Tak naprawdę, jedynym moim problemem z oczętami jest tylko pogarszająca się wada, czyli - dla niekumatych - większa. Każdy dzień tutaj wygląda prawie tak samo, no, jedyną rzeczą, która odróżniała dzień wczorajszy od dzisiejszego to fakt, iż dzisiaj odwiedził nas ksiądz, a akurat byłam na mrówkach ^^^. Pozwoliłam sobie skonstruować plan dnia, czyli jak to u mnie dzisiaj było:
6.40 - budzik nie dzwoni, zresztą, jak to budzik. W domu odmawia posłuszeństwa, a co dopiero w obcym środowisku.
6.50 - Gofrysia powoli się budzi. Powoli, by zagrać w...
6.51 - SUDOKU ^^ <wyraża więcej niż tysiąc słów>
7.20 - poranna toaleta, ktoś raczy zakłócić spokój pukaniem.
7.35 - ścielenie łóżek. W tym szpitalu trzeba ścielić według wzoru, bo przecie u nich się inaczej ścieli.
8.00 - śniadanie. Nic ciekawego, ot, szpitalne jedzenie. Matulu, ja chcę spaghetti *_*
8.30 - mierzenie ciśnienia. E, nic ciekawego, strasznie ciśnie.
9.00 - "mrówki" ^^^, czyli zamykają Ci oczęta nawilżonymi gazikami i zaciskają je opaską, a następnie kładą Ci na plecach taki mini-wibrator rozmiarów kartki papieru.
9.15 - robisz, co chcesz
9.25 - robisz, co chcesz
9.35 - robisz, co chcesz. Oj doobra, zacznę normalnie gadać.
10.00 - kroplówki, służę pomocą naukową w postaci obrazka


- wszczepianie wenflonu jest najgorsze - mdłości, nic prawie nie widzisz, piszczy Ci w uszach... ale to trwa - dzięki Bogu! - parę minutek.
UWAGA! - Na szczęście nie każdemu towarzyszą takie objawy. Farciarze z Was ;]


12.00 - obiad, to, co do śniadania. Na szczęście jest coś takiego jak sklepik albo pomoc rodzicielska - pieczywo czosnkoowe *_*
13.00 -  kroplówka się kończy
15.00 - podwieczorek i mierzenie temperatury, przygotujcie swoją psychikę na zepsute jabłka ;] Kisiel jest dobry
16.00 - kolacja, wiem, wcześnie. Też się zdziwiłam.
x < 22.00 - czas na umycie się.

Wiecie, najważniejsze jest to, aby mieć fajne towarzystwo, z którym można się pośmiać i popłakać. Na szczęście ja na takie trafiłam ; )). Szkoda tylko, że Sylwia, licealistka, jutro wychodzi. Matko, będę w żałobie, a tylko spodnie mam czarne.

CO ZABRAĆ?

To, co się bierze na typowy obóz, jeżeli szpital jest bliżej domu, nie musisz brać tak dużo ubrań i innych pierdółek. Rodzice mogą Ci dowieźć, tak samo z jedzeniem. Przygotujcie się tylko na to, że szpitalne jedzenie będzie niezbyt dobry. I obowiązkowo książka, telefon, czasopismo albo laptop - z nimi kroplówka bardzo szybko mija ;]

Miód!

Od razu mówię - od dziecka jestem smakoszem miodu. Mój dziadek jest pszczelarzem i daje mi około dwóch małych słoików na miesiąc, których i tak nie zdążę wypić, ale jak już Lucy napisała - miód nigdy nie gnije ani się nie psuje. Znalazłam kilka przepisów w internecie z zastosowaniem miodu. Jak ktoś lubi piec, to polecam.

1. Całuski miodowe.
Składniki: 35 dag mąki, 20 dag miodu, łyżeczka cynamonu, goździki, 2 jajka.

Wymieszać 35 dag mąki z 20 dag miodu. Dodać łyżeczkę cynamonu i dwa utłuczone przesiane goździki oraz dwa ubite na sztywno jajka. Zagnieść ciasto, rozwałkować je, powycinać z ciasta kółeczka i ułożyć na blasze. Piec dwie godziny w średnio gorącym piecu. Po wystudzeniu pokryć dowolnym lukrem.


2. Ciastka owsiane
Składniki: pięć łyżek miodu, 1/4 szklanki oleju, 3/4 szklanki wody, płatki owsiane, bakalie, rodzynki, sezam, orzechy, wiórki owocowe.


Zmiksować pięć łyżek miodu z ¼ szklanki oleju i ¾ szklanki wody. Dodać cztery szklanki płatków owsianych, jedną szklankę bakalii: rodzynek, sezamu, rozdrobnionyc orzechów, wiórków kokosowych. Przełożyć na nasmarowaną tłuszczem blachę małe porcje ciasta. Uformować ciastka i piec w temperaturze 200°C przez 25 minut.


3. Nie mogło go tu zabraknąć - Miodownik!
Składniki:  2 szklanki miodu, 1 szklanka cukru, 1/2 szklanki śmietany 36%, 3 szklanki mąki, 2 jajka, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, czekoladowy lukier lub polewa, 1 łyżeczka cynamonu, 1/2 łyżeczki imbiru, otarta skórka z 1 pomarańczy, ewentualnie: bakalie, skórka pomarańczowa.

Przepis krok, po kroku.
1. W garnuszku podgrzać miód - jeśli jest scukrzony musi się rozpuścić. Dodać cukier, wymieszać.
2. Jajka ubić ze śmietaną, dodać do miodu, wymieszać.
3. Do masy dodać mąkę wymieszaną z przyprawami, proszkiem do pieczenia i skórką z pomarańczy.
4. Piec w wysmarowanej masłem formie 1 godzinę w 170 stopniach. Gdy przestygnie polać czekoladowym lukrem lub polewą.




Przepisy zaczerpnięte stąd i stąd

A na koniec chcę wam przypomnieć o pisaniu postów.
Chomiczek, ostatni post napisany był 11 lipca, do wczoraj pasowałoby coś napisać.
Lucy ostatnio pisała 16 lipca, nie czepiam się.
Enyo, 10 lipca. Czekam na posty.
Kury, Alice i Białej Śmierci nie ma. Jednak liczę na posty, jak wrócą.

Mój wyjazd

Pewnie guzik was to obchodzi, ale od przedwczoraj jestem sobie w Anglii. Dwie godziny samolotem i drugie tyle samochodem, ale jest fajnie. Mieszkam w akademiku. Mam 15 godzin zajęć tygodniowo. Czyli 2 godziny codziennie. Jest tutaj pełno Włochów, Hiszpanów i Arabów. Znam dopiero kilka osób i nie umiem z nimi gadać, bo mają dziwny akcent. No i ich imiona... Makarena, Hur (wymawiana z dławionym H, bo inaczej to jest coś brzydkiego), Iyan i inne takie. Masakra. Nie umiem ich wymówić, bo są strasznie dziwne i długie niektóre. Każdy tutaj ma Converse. Ogólnie bananowa młodzież. Włosi są nadpobudliwi i gadają tylko po włosku. Poza tym nie umieją słowa po angielsku. Moja rozmowa z Włoszką:
ja: Can you speak English?
ona: Yes, yes.
ja: What's your name?
ona: ?
ja: Your Name!
ona: ?
ja: Okeeej. How old are you?
ona: ?
ja: Your age.
ona: okej, okej. I'm 16, I'm 16.
ja: What's your hobby?
ona: eee... I'm Italy?
No i zrezygnowałam z rozmowy z nią. Ogólnie są tutaj osoby, które w ogóle nie umieją angielskiego, albo umieją perfekcyjnie. Ja jestem pomiędzy. Codziennie mamy jakieś zajęcia. Jutro jedziemy do Londynu. Mam nadzieję , że kogoś tutaj poznam, bo na razie jestem raczej sama, nie mam bliższych znajomych... No to tyle. Dopiszę jeszcze, że nauczyłam się bluźnić po arabsku i ogólnie jest fajnie. Bardzo polecam takie wyjazdy. Jest naprawdę super! Ubierajcie się na pomarańczowo bo to jest modne na cały świat!

poniedziałek, 18 lipca 2011

Sprawy organizacyjne po raz trzeci

Do grona goferów przyjęte zostały Kura, Biała Śmierć i forumowa Pani Tulipan. Opuściła nas Wrednotka, reszta dziewczyn w zwykłym składzie. Jest nas teraz osiem i to trochę sporo, także Pani Tulipan będzie raczej tylko na czas wakacji. Dziękuję.

niedziela, 17 lipca 2011

3 najlepsze piosenki Red Hot Chili Peppers wg Shizzy

1. Zdecydowanie Otherside.

Posłuchacie raz, to potem będziecie mieli w głowie refren cały czas. Uwielbiam tą piosenkę, ma świetny początek, środek i koniec. Jest idealna, mogę jej słuchać cały czas, naprawdę. Taka nastrojowa, taka... moja!

2. Tell Me Baby 

Podobnie jak wyżej. Jest taka bardziej wesoła, fajna jak ktoś ma zryty humor. Posłuchajcie koniecznie, początek jest taki fajny, delikatny.

3. Aeroplane.


Mjuuuzik is maaaj ejrołplejn! Iis maj jeerołplejn.


Zachęcam wszystkich do przesłuchania tych trzech piosenek. Nie zajmuje to wiele czasu, a poprawa humoru gwarantowana. A wiecie co... W sumie, to doszłam do wniosku, że każda piosenka RHCP jest dobra, posłuchajcie każdej xD. Bardzo dobry zespół, jak będziecie mieli chwilę to posłuchajcie.

sobota, 16 lipca 2011

Imponujące fakty!

Najliczniejsza rodzina na świecie składa się z jednego mężczyzny, 39 żon, 94 dzieci i 33 wnucząt ;)
Słowo "Mustache" (wąs) pochodzi od łacińskiego "Mustacium" które oznacza wygodnie przechowywane zaopatrzenie w dodatkowe jedzenie o.o
Hippopotomonstrosesquippedaliphobia to nazwa lęku przed długimi wyrazami ;P
Mleko hipopotma jest... różowe
Buzz Aldrin pozostawił na księżycu egzemplarz Playboya ;)
Idealna drzemka trwa 26 minut
Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch- to najdłuższa nazwa miejscowości o.o
Jedyne jedzenie które nie gnije to... miód ;P
Pogonofobia to strach przed zarostem
W stanie Alabama (USA) zabroniona jest gra w domino w niedzielę
W Singapurze zabronione jest żucie gumy
Wyprodukowanie jednego gorsza kosztuje 5 groszy

wtorek, 12 lipca 2011

Mój dzisiejszy post będzie trochę bezwartościowy, ale jak najbardziej na czasie. Wiem, że mam opóźniony zapłon i dziwne, że ktoś nie napisał tego wcześniej.

Rozpoczynamy sezon gofrowy, kurde.

Czemu nikt tego wcześniej nie napisał? Ja wczoraj zjadłam pierwszego gofra w ty roku, z owocami, mniam. Tylko budek powinno być więcej i powinni dawać dużo mniej bitej śmietany, taka moja uwaga.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Hej ho!

No heej. Wypadałoby się przywitać, więc będę niezwykle oryginalna i to zrobię. Jestem sobie Biała Śmierć, ale niektórzy mogą mnie znać pod pseudonimem Idian Summer. Nie będę teraz raczej pisać, bo jestem na wakacjach i cienko tu z internetem. Za jakieś dwa tygodnie się rokzkręcę nie martwcie się.

Everyday i'm shuffelin

Wybaczcie, że mnie nie było, dopiero dzisiaj wróciłam do domu.

Kolonie w Międzywodziu się skończyły. Że czuję leciutki niedosyt? To tylko moja wina, że jestem takim bojnym ludkiem, który bał się odzywać spory okres czasu. Tak już mam. Ale było faaaaajnie ;> Troszkę płaczu na dworcu i jeszcze w ośrodku przy okazji żegnania ludzi z Warszawy. Bo mieli pociąg rano. Pusto bez nich było.
Cóż, z jedną dziewczyną umówiłam się na kupowanie koszulek w mjuzik szopie na Grodzkiej. :D (BASUJEMY: dżudżudżudżudżu!) Ogólnie to na początku nie mogłam w ogóle się zaklimatyzować z tymi ludźmi. Bałam się. I sama sobie jestem winna. Jeszcze w dodatku turnus trwał 10 dni nie licząc przyjazdu i wyjazdu. Ale i tak było fajnie. Większość osób okazała się naprawdę fajnymi chomikami! Muszę lecieć zapraszać wszystkich na fejsa ;D
A, i wiecie jaka słodka niespodzianka? W Międzywodziu, koło Międzyzdrojów, niedaleko ośrodka M
iędzycechowego w którym mieszkaliśmy i wśród międzyszyszek były NAJPYSZNIEJSZE GOFRY ŚWIATA!! :3 Po prostu idealne, no! Od razu pomyślałam o was i o blogu ;d Więc chomiczymi wąsami byłam tu xd

teksty wersja pro:
EVERY DAY I'M SHUFFELIN, SHUFFELIN
JAKI SUUUCHAAR
UPS, WPADKAAAA
BASUJEMY! DŻUDŻUDŻU

MRAU (XD)
TO JA MOŻE ZJEM ZIEMNIACZKA: MNIOMNIOMNIOMNIOM
CO JEST CZERWONE I NIE DA SIĘ TEGO ZJEŚĆ? CEGŁAAAA!


Dobrze Chomiczku!! *przybija sobie piątkę*
bo my umiemy robić przypał!

Mam czinkłeczento na spółkę z Mateuszem, wsiadaj na kanapę, jak nie to uduszę. Wiesz o tym bejbe!
Nie wchodź mi e, na tą kanapę, bo Marta tu często pali herbatę!!

Tenis

Uprawiam tenis już czwarty rok (od stycznia zacznę piąty). Bardzo lubię ten sport. Jest świetny dla tych odchudzających się, ale nie tylko. Wymaga sporego wysiłku. Poza tym systematycznie trenowany sprawia, że człowiek staje się silniejszy i ma lepszą kondycje. Napiszę wam trochę o tym wszystkim:
1. Cały czas się podskakuje. Znaczy wtedy, kiedy się nie odbija, ani nie biegnie (wiadomo). Nie chodzi o jakieś wysokie skoki. Ale jak ktoś oglądał mecz tenisowy to na pewno zwrócił na to uwagę. Jest to pokazywanie, że jest się gotowym do gry. Poza tym człowiek się nie rozprasza, faktycznie podskoki ułatwiają sprawę.
Po każdym odbiciu szybkim truchtem wracamy na koniec boiska, do pozycji wyjściowej (rakieta przed nami, a jej rączka w naszych rękach na wysokości klatki piersiowej ;p).
2. Najważniejsze jest dobrze dobrać rakietę. Najlepiej spytać specjalistę. Musi być lekka i odpowiednio duża dla danej ręki. Nie będę o tym pouczać, bo się nie znam. Mnie dobierał trener, ja tylko sprawdzałam jak się nią gra i wybrałam moją ulubioną.
3. Zdobycie pierwszego punktu liczone jest jako 15, drugiego 30, trzeciego 40. Czwarty zdobyty punkt daje wygranie gema będącego składnikiem seta. Podczas informowania o punktacji punktacji, pierwsza liczba jest stanem punktowym zawodnika serwującego. Jeśli w gemie obaj zawodnicy zdobyli po trzy punkty (40:40), taki stan nazywamy równowagą (ang. deuce). Żeby wygrać gema jeden z zawodników musi zdobyć dwa punkty pod rząd. Do wygrania seta potrzeba minimum 6 gemów pod warunkiem, że gracz przegrywający wygrał, co najwyżej 4 gemy. Przy stanie gemów 5;5 wygranie dwóch kolejnych gemów z rzędu kończy seta wynikiem 7;5. Jeżeli stan gry wynosi po 6 gemów " w secie, następuje tzw. „tie-break” (czyt. taj-brek) – rozgrywka decydująca o wygraniu seta oparta na innych zasadach. O tie- break nie będę wam pisać, bo nie wiem. Informacje wzięłam z ulotki mojego Activ clubu, gdzie gram w tenisa.
4. Na górze macie wymiary kortu tenisowego. Napiszę wam gdzie celować ; ):
- Podczas serwów zawodnik stoi za boiskiem (przed tą linią na końcu) np. po prawej stronie. Jeśli stoi po prawej celuje w lewe małe pole przeciwnika, jeśli po lewej celuje w prawe małe pole przeciwnika.
- Podczas wymiany piłki (czyli normalnej gry) można celować w obydwa małe pola, jak i duże pole przeciwnika. Te jakby pasma po bokach są autami, podobnie jak całkowite wyjście piłki poza boisko.
To tyle. Jak jest aut podczas gry przeciwnik zyskuje punkt, jak podczas serwisu można serwować drugi raz. Aut za drugim razem to punkt dla przeciwnika.
5. Serwis jest sprawą dość trudną.
Tutaj macie poprawną naukę serwisu. Co prawda nie po polsku, ale trudno : ).
6. Forhend i Bekhend. To są najważniejsze sposoby odbić w tenisie. Koleś uczy też serwisu, ale tamten jakoś lepiej to robi, bo ten tylko zarys podaje. Jest jeszcze Volley i inne bardziej skomplikowane uderzenia, ale o nich może napiszę następnym razem. Na razie poćwiczcie ze znajomymi to, co tu macie.
W wielu miastach są korty tenisowe. Jakby co to zawsze możecie zagrać w skłosza (nie wiem jak to się piszę), czyli o ścianę w dwie osoby na punkty. Tenis jest świetnym sportem, chociaż dość kosztownym. Bardzo polecam!

Uliczni grajkowie

Codziennie gdy przechodzę rano główną ulicą mojego miasta, od rana jest tam pełno młodzieży.
Mają od 16 - 25 lat. Śpiewają, tańczą, grają na gitarach, akordeonach, flecie i innych instrumentach. Obok leży futerał do którego szczodrzy ludzie wrzucają monety. Obok leży tabliczka "Zbieramy na wakacje". Zawsze podziwiałam takie osoby. Po pierwsze że są takie odważne bo ja nie wiem czy zdobyłabym się na takie coś. Trzeba się przełamać w jakiś sposób żeby zarabiać na wakacje czy inne przyjemności w ten sposób. I po drugie, że nie siedzą całe wakacje przed komputerem tylko próbują zrobić coś, dążyć do celów choć z takiej kasy jaką ludzie wrzucają to mogą chyba tylko nad jezioro pojechać.

Ale na głównej ulicy są również inni ludzie, którzy zbierają pieniądze. Nie wiem czy to bezdomni, czy naciągacze (bo tacy też się zdarzają) siedzą tam całe dnie i proszą o pieniądze na operacje dziecka.
Zdarzyła mi się taka sytuacja, gdy czekałam na mamę, na ławeczce przed sklepem. Obserwowałam takiego człowieka i, w którymś momencie wstał zebrał te pieniądze i poszedł do sklepu. Gdy wychodził miał w ręce kilka butelek alkoholu (jeśli ktoś chcę wiedzieć to wódki)

Nie wszyscy tacy są, ale gdybym miała wybrać to chyba pieniądze, przekazałabym tym młodym, którzy nie mają środków na wpełne korzystanie z wakacji. Sama wiem po sobie, gdy zaczynają się wakacje pieniądze są bardzo potrzebne. Nawet gdyby nie pojechali na żadne wakacje tylko wydali na swoje potrzeby i zachcianki to bym się nie pogniewałam bo robię podobnie gdy dostanę jakiś wakacyjny grosz od rodziców.
To tyle. Podziwiam takich ludzi, ale oprócz tego główne ulice w lato zawsze rozbrzmiewają muzyką, śpiewem i tańcem. Miło na takie coś popatrzeć.

niedziela, 10 lipca 2011

Pachta

Myślałam, że jestem jedynym dziwolągiem i tylko ja mieszkam na wsi. Ku mojemu szczęściu dowiedziałam się, że Olka mieszka tez na wsi. Moje szczęście legło w gruzach, gdy się dowiedziałam, że Shizzy nie wie co to pachta.
Jako, że mieszkam na wsi mam na podwórku dwa krzaki malin, trzy czerwonych porzeczek, jeden czarnych, jeden agrestu, pnącza winogron i kilka tam innych. Ale to jasne, że czyjeś smakuje lepiej.
Wy jako mieszczuchy ( ;D ) zapewne nie wiecie co to pachta. Wybaczam wam, macie prawo być nie douczeni w tychże sprawach.
Wujek google kieruje do SŁOWINKA Slangu.pl
A więc słownik mówi:
" Kradzież owoców lub warzyw z działek i ogrodów. "

Dla jasności ja się nie pakuję komuś do ogrodu tylko jak ktoś nie fortunnie zasadzi sobie przy drodze krzaczek lub drzewko to grzech nie skorzystać. W nocy w wakacje zawsze chodzi się po wiosce i zawsze coś się nawinie. Nigdy nie pozwalam komuś kto jest ze mną wchodzić komuś do ogrodu, bo to lekka przesada.
Nie bierzcie mnie za jakąś złodziejkę. Wcześniej nie tolerwałąm pachty, dopiero od tego roku "pachtuję".

Ćwiczenia

Na początku powiem wam tylko, że strasznie się bałam o Olę ( Shizzy). Myślałam, że będzie jedną z tych co nie będą jeść kolacji albo śniadania i takie tam. Ku mojemu szczęściu mogę być tylko zła na siebie ( bo jak ja mogłam tak myśleć ) i przyznać wam się do tego, że ćwiczę już od miesiąca jakiegoś. Bo jestem niby szczupła i takie tam, ale mój brzuch nie jest płaski, tylko nieco zaokrąglony. Może dlatego, że potrafię zjeść mnóstwo jedzenia, ale nie grozi mi nic, bo mam świetną przemianę materii. Ostatnio na obozie dostaliśmy frytki - jedną miskę. Koleżanki w czwórkę zjadły połowę i już dalej nie mogły. Resztę zjadłam ja... Tak, tak wiem. Jestem obżartuchem. ;D
Ćwiczenia na brzuch brałam z głowy - to co pamiętałam.
Brzuszki - 15, czasem 30.
Kolejne ćwiczenie - nie wiem jak się nazywa - polega na tym, że kładziesz się na plecach i zginając kolana i ręce - przykładamy na skos do siebie łokcie i kolana. Prawe kolano - lewy łokieć, lewe kolano, prawy łokieć. Ćwiczenie można powtórzyć kilka razy - ja powtarzam mniej więcej 30 razy.
Robię jeszcze rowerek ( leżąc na plecach robimy coś w stylu koła zgiętymi nogami. Tak jakbyśmy pedałowały ) . Chociaż on chyba nie jest na brzuch.
I to też wątpię, ze jest na brzuch, ale robię jeszcze nożyce. ( Robisz postawę a'la świeca i machasz nogami - jedna pod drugą. ) Nie powtarzam tego często, bo szybko trać równowagę i nie potrafię długo ustać w tej pozycji.

Robię też kilak ćwiczeń rozciągających i rozgrzewających. Takich jak pajacyk lub skrętoskłony.
;) Ruszcie tyłki i ćwiczcie.

sobota, 9 lipca 2011

Maliny!

Zjadłoby się goferka z malinkami, zjadłoby się. Bo maliny to największe cudo pod słońcem, można je jeść ze wszystkim! Do tego są słodziutkie i w ogóle mniaam, ale od początku...
Jestem pewna, że nie zdajecie sobie sprawy, ile jest gatunków malin. Mi do dzisiaj wydawało się, że jest tylko jeden gatunek maliny, ale weszłam w wikipedię i niespodzianka. Gatunki, które rosną w Polsce, to: malina kamionka, malina moroszka, malina tekszla, malina właściwa, ale te, które my znamy i zjadamy na co dzień, to właśnie malina właściwa.  Krzaczek takiej malinki jest wieloletni, więc jak sobie posadzisz raz, to będzie Ci co roku owocować. Krzew ma wysokość do dwóch metrów i kwitnie od maja do sierpnia. Do tego jest rośliną miododajną, więc nie zdziwcie się, gdy buszując w krzakach zobaczycie pszczółkę.
W Azji rośnie dziko, a u nas niestety trzeba sadzić krzaki, nie ma tak dobrze.
Jeśli chodzi o działania lecznicze, to pozwolę sobie zacytować wikipedię.
Owoce mają działanie napotne i ogólnie wzmacniające ze względu na zawartość witamin. Podobne działanie, lecz jeszcze silniejsze mają liście, które ponadto działają moczopędnie, żółciopędnie, przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, ściągająco, oraz poprawiają przemianę materii. Napar z suszu owocowego i liści wykorzystuje się w stanach gorączkowych.

Brzmi średniociekawie, ale w ogóle cała strona z wikipedii o malinach nie jest zbyt przyjemna.
Jak wiadomo, maliny często są robaczywe, ale ja wam powiem, że już po pewnym czasie się na robaczki nie zwraca uwagi i zjada je razem z owocem xp.  Dzisiaj zjadłam ich mnóstwo i nie czuję skutków ubocznych jak na razie. O, jeszcze ciekawostka wyczytana też z wikipedii.

Dawniej odwar z liści w mieszance z potażem wykorzystywano do farbowania włosów na czarno.

Sposób na spełnienie marzeń niektórych osób. Na przykład ja z chęcią pofarbowałabym włosy czymkolwiek na czarno, nawet malinami.
Także no, jedzcie gofry z malinami!

Dołączam się do Shizzy :< moda z bloga ;)

Lucy też się chce odchudzać! W tym roku zaspałam i nie zrzuciłam zimowego brzuszka, ale to nie brzuszek jest najgorszy, tylko nogi. Odkąd zaczęłam miesiączkować to zrobił mi się cellulit jak cholera. I dupa z tego, że codziennie maltretuję się szorstką gąbką i myje w lodowatej wodzie.

Dzisiejsza notka będzie o tym, co teraz jest na topie, czyli to czego się widuje najwięcej na ulicach (choć niekoniecznie zawsze to jest ładne).

Kolczyki z piórek

Jak je nosić?
Z poczuciem humoru :) Są zabawne, więc nie powinny być traktowane "serio"
Mogą kontrastować z włosami i ubraniem, lub być w takim samym kolorze co włoski :)
Kolczyki "Zielony kot" 28zł

Kolczyki "Zielony kot" 15zł

Kolczyki "Stereo" 14,99zł

Groszki!!!
Modne, kobiece, oryginalniejsze od kwiatków. Pięknie wyglądają na sukienkach, kostiumach, butach i torebkach.
Sukienka "Bialcon" 275zł

Sukienka "Bialcon" 299zł

Kostium "Calzedonia" góra 110zł, dół 60zł

Buty "H&M" 129,90zł

Spódnica "Mohito" 99,90zł


Spodobało się coś? ;)