czwartek, 30 czerwca 2011

Dobranocki

Ostatnio usiadłam i obejrzałam z moją małą siostrzyczką Dobranockę i trochę mnie odrzuciło.
Po Pierwsze od kiedy w Kubusiu Puchatku jest dziewczynka, jak już na siłę chcieli kogoś tam upchnąć Krzysia. Znam na pamięć wszystkich bohaterów "Kubusia Puchatka" i nie da się mnie oszukać.
Po Drugie nie podoba mi się nowa grafika. Że tak się wyrażę jest zbyt nowoczesna. xD Pamiętam, też, że zawsze był narrator, prawda?
Powiem wam, że wszystkie "stare" bajki był fajniejsze. Pamiętam dobrze "Bolka i Lolka", "Reksia", "Filemona" i "Krecika"... Tak Krecika mogłam oglądać godzinami, zawsze mnie pochłaniał mimo, że była to bajka w której nie używano mowy ( jak we wszystkich wymienionych oprócz "Filemona" ) zawsze wiedziłam co głowny bohater i jego przyjaciele mieli na myśli. Teraz bajki straciły swój dawny urok. Aż nie chce się oglądać.

wtorek, 28 czerwca 2011

Francja - moja miłość

Shizzy jest we Włoszech. Chciałam nawet o Włoszech napisać, ale zostawię to prawdziwej miłośniczce tego państwa. Ja sporo podróżuje (z rodziną, a w tym roku na kolonie do Anglii i na Sycylię). Rok temu byłam we Francji. W Paryżu byliśmy trzy dni, resztę nad cudownym oceanem. W te trzy dni mieliśmy okazję bardzo dużo zwiedzić. Zresztą potem nie tylko wylegiwaliśmy się na plaży i uciekaliśmy przed GIGANTYCZNYMI falami (jak taka ciebie złapię, to skotłujesz się na dnie i cała w piasku wynurzysz na lądzie), ale także zwiedzaliśmy. Wyjazd był cudowny (ze znajomymi byliśmy). Teraz napiszę wam trochę o tym ślicznym kraju:
1. Ludzie:
Francuzi są bardzo różnorodni. Czarni, biali, żółci i kolorowi żyją obok siebie i to jest u nich całkowicie normalne. Typowy Francuz jest blady. Dziewczyny powinny wiązać długie włosy w warkocz. Kiedyś oczywiście cała Francja tak wyglądała. Ale to wszystko zanikło i teraz każdy jest zupełnie inny. Jeśli chodzi o charakter to każdy inny, to oczywiste. Naród uważany jest za wyrafinowany. Francuzi nie są zbyt gościnni (w przeciwieństwie do sąsiadów, czyli Hiszpanów). Raczej trzymają się tej zasady, że goście owszem, ale trzeba jak najlepiej o nich zadbać. Nie każdy ma na to czas. Nie jest to do końca prawda, tylko troszkę. Kolejnym stereotypem jest to, że są zadufani w sobie i nie umieją się bawić. Nie są to Brazylijczycy, czy Wenecjanie, ale zabawę lubią bardzo. Chociaż gustownym przyjęciem nie pogardzą. W francuskich szkołach jest bardzo wysoki poziom angielskiego. Mogę jeszcze dodać, że Francuzi nie przepadają za obcokrajowcami. Kochają swój naród i już.
2. Zwyczaje (i też trochę o Francuzach):
http://www.koniecswiata.net/europa/francja/encyklopedia/ludzie-i-kultura/
Tutaj jest wszystko.
3. Kuchnia:
Często uważana za najlepszą na świecie. Guzik prawda, mówię wam. Oczywiście w prawie każdej restauracji spotykamy się ze ślimakami (pycha), żabimi udkami (trochę jak kurczak smakuje), serami i winem (jeden z największych producentów wina). Ale to jest ta wysoka, raczej droga kuchnia.
- Śniadania: croissanty to wiadomo. Z dżemorem albo czekoladą są wielbione przez Francję. Ogólnie to śniadania są słodkie. Jakieś ciasteczka, czekoladki, aż się niedobrze robi. Nienawidzę jest słodkości na śniadanie. Do picia kawa lub czekolada.
- Obiad: no tutaj to zależy. Taki typowo Francuski, czyi drogi ;) jest podawany w kilku posiłkach. Najpierw przystawka, którą ledwo widać na talerzu. Potem danie główne. Dalej sery (tak, są oddzielnym posiłkiem, ale nie za dużym), deser i kawa albo czekolada. We Francji nie podaje się zup, a jak już to bardzo rzadko.
- Kolacja: dania na ciepło. Rozpoczyna się późno (koło 21) i długo trwa.
Pije się kranówę oraz wino.
4. Zabytki i ciekawe miejsca (taki drobny przewodnik):
Najpierw informacja dla tych, który jadą do Disneylandu. Jedźcie do Asteriksa i Obeliksa. Jest tańszy, a podobno lepszy. I mniejsze kolejki!
Nie będę wam tego wszystkiego pisać. To nie ma sensu. Za dużo. Ale tak, godne uwagi jest:
- na pewno Wieża Eiffla, bez obejrzenia nie pozwalam na wyjazd z Paryża.
- Luwr, wypada odwiedzić. Nawet trzeba. Na to przeznaczcie cały dzień. Mnóstwo obrazów i wszystkie TRZEBA obejrzeć, bo na to zasługują.
- Lourdes, jedno z najważniejszych sanktuariów Maryjnych. Bernadetta itp. Ogólnie ważne miejsce dla wszystkich chrześcijan.
- Wersalu, Centrum Pompidou trzeba się przespacerować po tych pięknych ogrodach.
-
Per Lasches to cmentarz. Bardzo ważny cmentarz...
-
Bazylika Sacré – Coeur jest warta waszej uwagi.
- Katedra Notre-Dame. Widzieliście może bajkę "Dzwonnik z Notre-Dam". Jeśli wam się podobała, to na pewno będziecie zachwyceni tym miejscem. Nawet da się zauważyć rzeźby z którymi gadał główny bohater.
- Grób nieznanego żołnierza w Paryżu. Jest naprawdę ślicznie przygotowany i zadbany.
Można by było jeszcze długo wymieniać. Najfajniejsze jest jednak przespacerować się francuskimi uliczkami i nacieszyć takim miłym nastrojem. O! Jeszcze koniecznie trzeba sobie pochodzić po Szanse Lize. To koniecznie. A teraz zamieszczę piosenkę, która stałą się symbolem Francji, chociaż nawet nie napisał jej Francuz (Francuzi ubolewają nad tym, że napisał ją Amerykanin):
http://www.youtube.com/watch?v=uA4KihbsISU
5. Mój pobyt:
Chciałam dodać tylko, że nad oceanem też było cudownie. Byłyśmy jeszcze w Hiszpanii po drodze, ale nieważne. Wyjazd był niesamowity i nigdy nie zapomnę magicznego nastroju Francji. Do tej pory w uszach szumi mi Les Champs-Élysées. A Francuzki jest piękny <3!
Ostatnio jakoś często mi się piszę :), ale wenę mam jakąś i pomysły.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Siatka

Dziś siatka z moimi dziewczynami (może to zdanie na to nie wskazuje, ale jestem hetero xD). Jakieśtam gimnazjalistki do nas dołączyły i było całkiem fajnie. Znalazłam 2zł ale zanim zaczęłam się cieszyć coś mnie tknęło i zaczęłam się macać po kieszeniach. Cóż, miło znaleźć swoje 2zł, ale cudze są jeszcze fajniejsze, prawda?
Rano wybrałam się do koleżanki po podręczniki. Jej pies mnie wystraszył na śmierć, a ona jeszcze stwierdziła że ten potwór (a raczej mutant) ma na imię Przytulasek i nikogo jeszcze nie zagryzł oprócz kilku kur. Milusio. Ale ważne że podręczniki nieporysowane, a za 7 sztuk zapłaciłam 55zł, podczas gdy moje znajome za nówki wybuliło 300zł (bez ćwiczeń, a podobno szkoła jest bezpłatna.)
Już mnie przeraża przyszły rok szkolny. Nie tyle ja jestem przerażona, co mój kręgosłup, który biedny będzie musiał czasem to wszystko nosić. Piszę czasem, bo nigdy, never kurczę ever nie nosiłam do szkoły wszystkich podręczników. Polecam tą metodę.

Pamiętajcie, róbcie gofry
Lusi

sobota, 25 czerwca 2011

Jared Leto

Jared Joseph Leto (ur. 26 grudnia 1971 w Bossier City w Luizjanie) – amerykański ator, model, wokalista i gitarzysta zespołu 30 Second to Mars.
Tłumaczy Wikipedia ;). Jared Leto jest niesamowity. Ostatnio cały czas słucham 30stm. Są genialni. Mogę się pochwalić obecnością na ich koncercie, który z resztą był świetny. W każdym razie 30stm jest zespołem grającym rocka progresywnego. Założył go właśnie Jared z bratem - Shannonem Leto (perkusista). Trzynaście lat temu (w 1998) bracia postanowili założyć zespół. Taki mały, rodzinny projekt. Lubili muzykę i chcieli ją tworzyć. Nazwę zaczerpnęli z artykułów naukowych, w których napisane było, że niedługo postęp badań naukowych doprowadzi do tego, że podróż na inne planety zajmie pół minuty, a może i mniej. No i tak się to zaczęło. Później kilka razy zmienił się skład. W tym czasie wiele się wydarzyło. Zespół wydał płytę (aktualnie mają 3 płyty), a MTV2 opłaciło i wypromowało trasę koncertową. Zaczęła się ich wielka kariera. Teraz jest bardzo, bardzo znanym zespołem. Koncertują na całym świecie. Są niesamowici. Jared, który jest twarzą zespołu (jak ma się taką twarz, to nie ma się co dziwić ;p) ma bardzo dobry kontakt z fanami i wszyscy świetnie się bawią na ich koncertach. Oto kilka utworów:
http://www.youtube.com/watch?v=mLqHDhF-O28
http://www.youtube.com/watch?v=Zcps2fJKuAI
http://www.youtube.com/watch?v=8yvGCAvOAfM&feature=relmfu (moje ukochane "The kill" Niech was nie zmyli to, że jest tu gruby. Czytajcie dalej, a dowiecie się dlaczego).
A teraz trochę o wokaliście <3. Jared jest śliczny i od tego zaczniemy. Jako, że tak jest został sobie modelem.
http://kobieta.interia.pl/galerie/najseksowniejsi/jared-leto/zdjecie/duze,1318316,6,376 Myślę, że to mówi samo za siebie.
Jeśli chodzi o jego karierze aktorskiej to można trochę więcej napisać, a jest o czym.
http://www.imdb.com/name/nm0001467/
Niedawno w kinach było "Mr.Nobody". Mnie osobiście ten film trochę zdziwił i nie zorzumiałam go za dobrze. Ale dzisiaj oglądałam jego jeden z nowszych filmów, czyli "Rozdział 27". Opowiada historię opartą na faktach na temat zabójstwa Johna Lennona (wokalista the Beatles). Duże brawa nie tylko jeśli chodzi o jego aktorstwo, ale o to co zrobił dla tej roli. Utył. Bardzo utył. Oto on na planie:
http://www.imdb.com/media/rm979736064/tt0488988
Ciekawe jest to, że około dwóch miesięcy starczyło mu na odzyskanie wagi. Bardzo cenię sobie aktorów, którzy są gotowi na coś takiego jak poświęcenie dla filmu. Jest wiele jego filmów godnych polecenia, ale nie ma sensu ich tutaj wymieniać. Napiszę tylko, że jest bardzo dobrym aktorem. Ja jakiś czas temu zagłębiłam się w jego rolę. Interesujący jest film "Basil". Taki inny. Właściwie jeszcze nie widziałam jakiegoś filmu, który by się dobrze kończył, a on grał by ważną rolę.
Bardzo polecam zarówno 30stm, jak i filmy w których Jared grał. Myślę, że warto. Nie tylko dlatego, że nie można mu zarzucić gęby, która dzieci straszy, ale też ponieważ jest bardzo utalentowany.

niedziela, 19 czerwca 2011

Opowieści z życia wzięte.

Wiem, że was to pewnie kij interesuję, ale ponabijajcie się ze mnie, proszę. Niech zostanie dla przyszłych pokoleń.
Znacie mnie prawda? Jeżeli jestem zdenerwowana, to nie myślę. Czytajcie, mając to na uwadze.
 To była wycieczka klasowa. Dunajec, rzeka niegłęboka, zwłaszcza w mieście. Co jakiś czas są duże mosty, a pomiędzy mostami, na rzece są porozkładane duże, kamienne bloki. Odstępy pomiędzy takimi blokami wynoszą tak na oko mniej niż metr. Można przez nie spokojnie przeskoczyć na drugą stronę. Przynajmniej się tak wydaje.
Na rzece są też co kawałek takie małe wysepki usypane z kamieni. Właśnie na takiej małej wysepce puszczałam z kolegą kaczki. W pewnym momencie chlupło i byłam mokrusieńka.  Mądry kolega (nazwijmy go G.) rzucił wielkim kamieniem z brzegu, a że był to nie pierwszy raz, to się mocno, mocno zdenerwowałam i pobiegłam za nim. A że kolega napierdziela jak ruski motor, to go nie mogłam go dogonić i zwiał na drugą stronę rzeki. I mądra ja wpadła na to, żeby przejść przez te betonowe klocki. Przeszłam kawałek, ale przed ostatni kloc był tak 1,5 metra dalej. Wróciłam zrezygnowana na brzeg, ale zorientowałam się, że autobus przyjechał po nas, a kolega będzie dwa razy szybciej niż ja. Tak więc w zdesperowanym duchu wzięłam rozbieg i skoczyłam na ten klocek. Jak wszyscy już wiedzą, nie doleciałam, mam całe rozwalone kolano. Do tego kolega poszedł sobie do autobusu. Jedyne co mnie pociesza, to to, że potem w autobusie został  uderzony w szczękę i że go boli.
Dziewczyny i teraz będzie kazanie. Rozwalacie mnie. Nie piszą, nie piszą i nie piszą, a potem wszystkie na raz posty walą. Weźcie, jak widzicie, że są nowe, to ustalajcie datę publikacji na dzień, dwa potem. Ja szykuję post o hipisach, strzeżcie się.
Shizzy

Sposoby na nudę, cz. I.

Pewne słowa usłyszane od koleżanki zainspirowały mnie do stworzenia tej notki, poza tym Szicca poprosiła, abym w końcu wzięła się w garść i zainteresowała blogiem ; p (może nie dosłownie, ale o to ci pewnie chodziło, taak?). Oto i jestem, po stosunkowo długiej nieobecności.

Osobiście nie nudzę się nigdy – zawsze kiedy to mówię, spotykam się z wytrzeszczonymi oczami i powszechnym zdziwieniem („To co ty takiego robisz, że nigdy się nie nudzisz?”). Więc postanowiłam przedstawić kilka sposobów, aby godziny szybciej mijały – teraz idą wakacje, czasu od cholery i jeszcze więcej.

Co zatem można zrobić z wolnym dniem?

· Spotykać się ze znajomymi – chyba najprostsze i najpopularniejsze rozwiązanie. Dobra, spotkać się, ale co można robić? Ano, to już zależy od towarzystwa, waszych zainteresowań, miejsca zamieszkania. Jesteście w mieście? Możecie skoczyć na basen, do parku, kina, na zakupy, do biblioteki, na kąpielisko, koncert, pojeździć na rowerze, lub po prostu włóczyć się bez celu i gadać, gadać, gadać. Mieszkacie na wsi? Jeszcze lepiej. Zawsze można skoczyć na jakąś łąkę, do lasu, na rowery, nad jezioro, urządzić grilla, ognisko, czy co tam, zbierać owoce. W nocy jest jeszcze fajniej – wystarczy zaprosić znajomych na oglądanie filmów, albo co chcecie porobić. Osobiście bardzo lubię spacerować po ciemku, ale rzadko kiedy dostaję takie pozwolenie.

· Oglądać filmy, seriale – prawdopodobnie 90% z nas posiada telewizor, więc gdzie problem? Z tego, co się orientuję, godnymi polecenia kanałami są Hallmark, HBO i Canal+, ale świetne filmy można też znaleźć choćby na Jedynce, czy Polsacie. Istnieją również strony takie, jak ekino.tv, czy kino.pecetowiec.pl - w ten sposób obejrzałam kilka naprawdę dobrych produkcji ; ).

· Słuchać muzyki – to chyba dość oczywiste, prawie wszyscy, których znam ją uwielbiają. Nie masz pomysłu, czego słuchać? Zawsze można popytać znajomych, rodziny, poszukać inspiracji w internecie, lub też w telewizji. Polecam stację Rebel.tv – puszczają dosyć różnorodną, porządną muzykę. Można też po prostu wpisać w wyszukiwarkę nazwę zespołu lub wokalisty, która wpadnie nam do głowy i przesłuchać parę piosenek. A nóż spodoba Ci się na tyle, że za jakiś czas nazwiesz się fanem? Zapewniam, że to świetne i naprawdę warto wtopić się nieco w muzykę.

· Czytać – praktycznie w każdym mieście znajduje się biblioteka, księgarnia, czy antykwariat. Książki można też czytać przez internet (tzw. e-booki), słuchać ich (adudiobooki), lub ściągnąć na komórkę (m-booki). Raczej nie muszę nikogo zapewniać o zaletach czytania. Bo warto, mówię ci.

· Rysować, malować – są ludzie, którzy posiadają wielki talent, jak i zwykli śmiertelnicy, którzy nie rysują może źle, ale ot, tak sobie. Moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, aby spróbować – do dyspozycji: farby, kredki, ołówek, węgiel, pastele, czy co tam chcesz - skąd wiesz, może po kilkunastu/kilkudziesięciu nieudanych pracach odkryjesz w sobie prawdziwy talent? Nie od razu Rzym zbudowano, jak to mówią, a za parę lat możesz być wdzięczny sobie, że pewnego dnia wziąłeś do ręki pędzel…

Kurde, dzisiaj tylko pięć propozycji... Wybaczcie, spieszę się. Postaram się jak najszybciej wstawić resztę. Tymczasem lecę, niuńki.

Szalone lata 80

Jakoś tak mnie na te stare czasy naszło. Są o wiele ciekawsze od teraźniejszości. Były takie niezwykłe. Oryginalne i niepowtarzalne. Postaram się zrobić to podobnie jak wtedy.
1. Subkultura.
Znowu nie wiem, czy punk można nazwać subkulturą, ale niech będzie. W latach 80 narodził się punk. Jednak w latach 80 punki wyglądały inaczej niż teraz. Niestety nie potrafię wam opowiedzieć o tym zbyt dokładnie, ponieważ w internecie jest niewiele źródeł, a na pytania dorośli odpowiadają: "to były czasy" i uśmiechają się tajemniczo. Wiem tyle, że mottem każdego punka było: "Punk nie umiera (Punk not dead)". W każdym razie młodzież żyła własnym życiem. Nie interesowało ich społeczeństwo, zdecydowanie nie przyjmowało żadnych autorytetów. Po prostu żyło tak jak chciało. Po prostu szaleństwo, zupełne nieposłuszeństwo. Ale nie mylcie z chuligaństwem. Panował wtedy komunizm. Po prostu młodzież była... trochę zdenerwowana. Nie dała sobą pomiatać, ale nie niszczyła okolicy, ani nic. Potrafiła się postawić wrogom (i rodzicom czasem też ;)). Byli też aroganccy, nawet bardzo. Na pewno byli zauważalni. Na ulicy od razu było widać punka. Wtedy punk powstał z walki z komunizmem, teraz tylko nie zaginął. Zmienił się trochę w ludzi raczej smutnych, bez chęci do życia. Ale przecież "Punk not dead!"
No i jeszcze disco. Imprezy, imprezy, imprezy. To było o wiele bardziej znane od punków. Nie było raczej subkulturą, ale trudno. Żyli imprezami, żyli dla imprez. To najlepiej zauważyć w modzie. To musiały być naprawdę szalone lata ;p.
2. Muzyka
Rozkwit punku, rocka, punk rocka, heavy metalu itp. Jeśli chodzi o pop to zdecydowany rozkwit, a przykładem tego są ABBA, Madonna i Elton John. Na listach przebojów często gościły: ACDC, Bob Marley, Eric Clapton, Guns N' Roses, Metallica, Queen, U2, Elton John czy też Red Chott Chili Peppers. Jeżeli chodzi o typowo polskie zespoły to możemy pochwalić się Bajm, Kombi, Czerwonymi gitarami, Czesławem Niemenem oraz Budką suflera (między innymi oczywiście). Jeżeli chodzi o zespoły, które w latach 80 wybiły się na szczyt (dla mnie niektóre wciąż kultowe) to nie można zapomnieć o Bon Jovi, Aerosmith, Pink Floyd i Madonnie. Wspomniałam na początku o punku. Przykładami zespołów punkowych oraz punkowo rockowych tamtych lat są: The Clash, Television, Bad Religion oraz Conflict.
3. Moda
Zaczynając od początku. Jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądała moda w latach 80, to najpierw zapoznajcie się z tymi teledyskami:
http://www.youtube.com/watch?v=s__rX_WL100
http://www.youtube.com/watch?v=_CQHIP-38jA
Chyba poznajecie tą panią ;). Tak, to Madonna. Lata 80 to były czasy wyzwolenia. Zupełnego wyzwolenia. Nie istniało coś takiego jak rasizm, a przynajmniej o to walczono. Ale wracamy do mody. Tutaj to się wam rozpiszę:
- biżuteria. Zupełne szaleństwo biżuterii. Duże kokardy, pełno bransoletek, wielkie kolczyki. Bez opamiętania. Poza tym szerokie opaski i rękawiczki. To był prawdziwy hit. Ćwieki, krzyże i połyski - to było to!
- bielizna zaczęto nosić nie tylko POD UBRANIA. Była to też moda na tiule i koronki, a w typowo ostrej wersji, nie romantycznej.
- wszystko było bardzo ostre i seksowne. To się bardzo łączyło z tym całym wyzwoleniem. Kobiety pokochały cętki, które pokazywały taką zwierzęcą naturę. Poza tym królowały jaskrawe legginsy, migoczące tkaniny, dużo cekin i obcisłe spódnice, albo przeciwnie - bardzo luźne i zwiewne. Bardzo, bardzo krótkie. Ogólnie wszystkie ubrania wyzywające.
- skóra. Skórzane kurtki (obowiązkowo), skórzane spodnie. Oczywiście nie wszystko naraz (nikt nie chciał wyglądać jak jakieś dzikie zwierze). To już powinno wam coś mówić.
- no i uwaga! Hit tamtejszych i teraźniejszych lat. Obowiązkowo w każdej szafie były Conversy! Tyle, że w latach 80 kosztowały one koło 20 zł. A teraz stówkę kosztują najtańsze. W najróżniejszych krojach i kolorach.
- kolejna moda, która przetrwała, aż do teraz. Ray-bany. Okulary korekcyjne i przeciwsłoneczne. Mają grube oprawki i są bardzo widoczne. W przeróżnych kolorach.
- warto jeszcze wspomnieć o fryzurach. Były to szalone, wystrzałowe i widoczne. Albo kolorowe irokezy, albo nieokrzesane grzywy.
A tutaj trochę zdjęć:
http://s.bravo.pl/download/multimedia/pictures/1102/3369660223084242629525.jpg (patrz: włosy. John Bon Jovi jest świetnym przykładem szalonej fryzury ;))
http://www.moda-online.pl/moda/kolekcje/2010/04/1252592833_slide3.jpg
https://www.partybox.pl/zasoby/grafiki/middle/31018_b.jpg
http://republika.pl/blog_vy_3856540/4981769/tr/punks__9_.jpg
Jak łatwo zauważyć królowała moda disco i to była większość. Ale punk też był naprawdę znany i rozpowszechniony.
Czasem czuję się, jakbym urodziła się w złym czasie. To w tamtych niezwykłych czasach powinnam żyć. Przepraszam, ale muszę was zamęczyć tym zespołem, a konkretnie tą piosenką, która jest dla mnie bardzo ważna. Czemu ja się nie urodziłam WTEDY?! Ubolewam nad tym.
http://www.youtube.com/watch?v=lDK9QqIzhwk
Przepraszam, że tak długo. Ale kocham te stare lata, których nigdy nie poznałam...

A z Lucy...

to taka głupia krowa jest. Ale od początku. W czwartek był komers i nawet nie wypadliśmy tak źle. Dwa razy zapomniałam tekstu, ale miałam ściągę (nawet tutaj muszę ściągać xD). Poczęstunek taki se, Pepsi, owoce, pizza i ciasta. Ale dyskoteka była mega. Ani razu nie usiadłam i chyba wytańczyłam się za wszystkie czasy. Ale oczywiście przedostatni taniec zatańczyłam z nim... to była ta piosenka: http://www.youtube.com/watch?v=Msoioc49III
Cały czas jej teraz słucham i wspominam- jak cały taniec rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, jak trzymał moją rękę, jak pachniał. To głupie, ale nie mogę się na niczym skupić. Od 5 lat tak się męczę. Może uda mi się nie dostać się razem z nim do jednej klasy, może się wyleczę z tej zasranej "miłości". Ale nie chcę o tym więcej pisać, bo jeszcze się popłaczę.
Zagłębiam się ostatnio w życiorys Marilyn Monroe. Strasznie jest mi jej żal. Tak ją wszyscy wielbili, tylu mężczyzn fantazjowało o niej, a umarła w samotności, z buteleczką barbituranów koło łóżka. Całe życie czuła się nie kochana, nie potrzebna, najgorsza. Nawet własna matka jej nie chciała. Nie sądzę by się sama zabiła. Nie popieram także tezy, że Kennedy ją zabił. Jako głębszą lekturę polecam stronę http://marilyn.superhost.pl/



A oto, co z niej zostało:



Przykre ale prawdziwe [*]

wtorek, 14 czerwca 2011

Na luzie - linki które musisz zobaczyć.

No doszłam do wniosku, że ostatnie moje posty były strasznie drętwe i teraz dla odmiany poszperałam w necie, co powoli staje się moim hobby i znalazłam dla was kilka ciekawych linków.
Krzysio Ibisz rapuje - cóż było to już dość dawno, ale walnę wam kilka słów na ten temat. Totalna żenada. Ibisz nie ma już pomysłów na to żeby się wybić i wepchnąć w wielki świat Show Biznesu. A ta jego książka to totalna porażka. A tu macie jej fragment jak to Marcin Wójcik nabija się z jego właśnie "książki".
Teraz przedstawię wam osobę, którą całkowicie podziwiam. Michał Szpak. Podziwiam go za osobowość, miłość do muzyki i odwagę. Wiele osób się z niego śmieją i w ogóle, a mnie wnerwia, bo w czym on jest inny od nas? Tym, że się inaczej i ubiera i lubi o siebie zadbać? Jest tak przepełniony naturalnym optymizmem...
Prezentuję wam coś nie do pomyślenia. Muzyka z dźwięków Windowsa! Nie mam zielonego ani nawet czerwonego pojęcia jak koleś to zrobił, ale podziwiam. Muzyką świetna. Chętnie bym sobie ściągnęła i słuchała na komórce.
Sposób na idealny podryw w internecie - nic takiego, a jaką radość można sprawić osobie, której praktycznie nie znamy. Taki malutki gest, a nie zapomni się tego nigdy w życiu. Swoją drogę niesamowity pomysł na rozpoczęcie wspaniałej znajomości. Ciekawe jak dalej się potoczyły ich losy...
MC Silk - koleś strasznie szybko rapuje. Jak tam napisali: "MC Silk wypluwa z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego, co ciekawe faktycznie można go zrozumieć, co w tego typu pojedynkach nie zawsze jest do zrobienia :)" I uwaga, to jest Polak. Na tym kawałku rapuje po angielsku i po polsku. Jak kogoś to kręci warto posłuchać.
A na koniec najlepsze! Les Twins - błagam was to musicie zobaczyć. Mimo, że na początku nie wygląda to zbyt ciekawie za to później dech zapiera, oddychać nie można, z trudem łapie się powietrze. Tak czy siak to uczucie jest wspaniałe. Wszystko co najlepsze zaczyna się mniej więcej od 25 sekundy. Gdy pierwszy raz ich zobaczyłam co chwilę włączałam Repley. Czarnoskórzy bliźniacy po prostu czują muzykę. Muzyka to ich dusza, umysł, serce i Bóg wie co jeszcze. Teraz trzeba tylko dziękować za to, że otrzymali tak wspaniały dar. Oni po prostu potrafią się zgrać z muzyką... Po prostu kocham ich. Musicie sami to zobaczyć, bo tego się nie da opisać. Muzyka do nagrania to Edit - Ants. Sorrki za jakość nagrania, ale to nie ja nagrywałam. Takie już znalazłam.

Wspominałam wam już, że murzyni są fajni? A jacy ładni... A jakie mają afro.... Ach!


Mam jeszcze kilka bardzo fajnych linków, ale to już w następnym poście. Pozdrawiam, Enyo.

niedziela, 12 czerwca 2011

Komers

Komers. Zmora klas szóstych. Najczęściej dyskoteka bądź ognisko. W moim przypadku to pierwsze. Ale od początku. Pierwszy punkt programu:
część artystyczna. (Po raz pierwszy w życiu nie dałam się wrobić w śpiewanie, alleluja). Koledzy i koleżanki śpiewają "Baśkę", "Mój Przyjacielu" i "Dziękuję" ze zmienionymi słowami. Mój przyjacielu to porażka na całej linii, bo chłopcy nie wyrabiają z tempem i wysokimi nutami. Trudno. Z racji, że każdy ma coś mówić, mnie wrobili w skecz. Jestem w jury (Kacper Wojewódzki, Krzysztof Leszczyński i Marta ELEKTRODA, ale nie wyrażę tu mojej opinii o tym przezwisku, bo musiałabym bardzo, bardzo brzydko zakląć) i rozdaję nagrody typu "Złota Palma" (za codzienne starania w celu zachowania swojej fryzury- dostaje to kolega, który ma tyle żelu na głowie, że ble.) Dobra, jakoś to będzie.
Drugi punkt programu: poczęstunek. Nasza cudowna wychowawczyni, która nie umie nic zorganizować załatwiła, że nauczyciele dostaną pączka i kawę, a uczniowie po jednym trójkąciku pizzy i coli (jeden chłopak z tamtej klasy uparł się, że nie chce Hop Coli tylko Pepsi i trzeba było wszystko rozkręcać- chore.). Dobra, jakoś to będzie.
Trzeci punkt programu: dyskoteka. To będzie świetne. Tylko moja klasa i przeciwna, więc na pewno coś zmalujemy ; D. Wytańczę się za wszystkie czasy, bo 2 lata nie chodziłam na dyskoteki szkolne.

Nie mam się w co ubrać :< pokombinuję z jakimiś spódniczkami i sukienkami. Pociechą z tego jest to, że pon, wt, śr jadę na zakupy ; D

Koniec emo-noty. Pozdrawiam Goferki ;*

sobota, 11 czerwca 2011

A wiecie, że polski rock dalej się trzyma?

A więc ostatnio zwróciłam uwagę na zespół Czaqu. Zaczęło się od tego, ze moja siostra znalazła gdzieś piosenkę Generacja Lalek, która jest niesamowita, prosta ale niebanalna i bezpośrednia. I od Generacji zainteresowałam się tą grupą. Przeczytałam wiele komentarzy o ich rzekomo super tekstach, więc ostatnio posłuchałam parę kawałków. Są strasznie, strasznie prawdziwe, jednak budujące. Coś czuję, że zaczynam naprawdę ich lubić. Nie będę truła o takich szczegółach jak: gdzie powstali, dlaczego, z czyjej inicjatywy, bo to nie jest aż tak ważne, jak muzyka, którą tworzą. A, i wokalista (Grzegorz Walczak) ma super głos. Wikipedia.
Człowiek - najlepsza ich piosenka, jaką do tej pory usłyszałam. Refren najbardziej mnie uderzył, odzwierciedla po prostu rzeczywistość każdego człowieka, to co naprawdę w nim siedzi. Niesamowite. Polecam posłuchać do końca.
Generacja Lalek - O tym, że komercjalizujemy się. Tworzymy dwie generacje ludzi, rozróżnianych na szmaciane lub genialnie malowane. I nie dostrzegamy innych wokoło nas, poddajemy się wpływom. Genialny tekst.
Po drugiej stronie Nieba- może troszkę smutno brzmi, ale jest pełna jakiejś nadziei. Po prostu nie umrzemy, bo się nie da umrzeć z drugiej strony nieba. Dobra, na gorszy dzień.
Dlaczego jestem jaki jestem - Chyba muszę dorosnąć, żeby do końca zrozumieć ten utwór. Najsmutniejszy kawałek Czaqu jaki słyszałam. A przy tym wyjątkowo śliczny.
Jej marzenia - Gdzie są... Gdzie są jej marzenia? Podobno możesz wszystko, więc pokarz, co tam chowasz w dłoniach. Naprawdę dobry kawałek.
Pachnie powietrze - no bo pachnie. Troszkę jeszcze nie kminię tej piosenki.

To tyle co Wam chciałam pokazać dzisiaj. Czaqu. Oczywiście mają masę energetycznych kawałków, bo po tych co dodałam ( w większości ) można stwierdzić, że to jakieś smutasy są. O nie ;)
No to PaA Ro0b/-\CzQqqii ;***

piątek, 10 czerwca 2011

Różowe lata 70

Niedawno postanowiłam się dokształcić pod względem mody. Natknęłam się nie raz na modę lat 70. No to sobie poczytałam o tym podobnież niezwykłym okresie. Nie będę wam się rozpisywać na temat historii. Ale przenieśmy się teraz w wyobraźni do tamtych dość odległych lat.
1. Muzyka:
Królują moje ukochane zespoły. Rock, rock i jeszcze więcej rocka. Listy przebojów należą do ACDC, Led Zeppelin, Jimiego Hendrixa i Boba Marleya. Warto wspomnieć tutaj też Erica Claptona. Karierę rozkręcało również niezapomniane Queen. Rozwijała się także muzyka pop. Idealnym przykładem jest ABBA. Lata siedemdziesiąte z pewnością zapisały się na muzycznych kartach historii (podobnie jak lata 60, gdzie wszystko się zaczęło i 80, gdzie już zupełnie się rozkręciło. W latach 70 Guns N' Roses pomyślało sobie, że fajnie założyć zespół, ale ich kariera to raczej właśnie następne dziesięciolecie). Lata 70 to był taki przełom. Muzyka się rozkręcała, była w połowie, aby osiągnąć sukces. Jeśli wiecie o co mi chodzi.
2. Subkultura:
To powinno znajdować się w pierwszym punkcie, ale trudno. Miała związek ze wszystkim: muzyką, modą, stylem życia. Oczywiście chodzi o hipisów. Subkultura ukształtowała się w latach 60, ale lata 70 były jej rozkwitem. Dotarła do najmniejszych miast. Może napiszę coś o hipisach. Najlepiej jednak obejrzeć film "Hair", który bardzo dobrze pokazuje życie hipisów. No, ale dobra. Dzieci kwiatu, chyba każdy spotkał się kiedyś z tym określeniem. Hipis to osoba zupełnie wolna. Cieszy się życiem i korzysta z niego. Każdy szanujący siebie hipis ćpa i słucha reggae, albo rocka. Ogólnie żyje chwilą, tu i teraz. Nie szuka stałego związku, ani nie interesuje go jak wysoko jest w społeczeństwie. Przestrzega zasady: co ma jeden hipis, ma i drugi. Unika wszelkiej stabilizacji w życiu. Preferuje wolne związki pomiędzy kobieta i mężczyznami. No, mogłabym dużo opowiadać, ale z grubsza o to chodzi.
3. Moda:
Myślę, że to ważna sprawa, ponieważ moda lat 70 powraca z wielkim hukiem. Nie bez powodu lata siedemdziesiąte zwane są różowymi. Długie letnie spódnice to pierwszy punkt mody. najlepiej takie hipisowskie: długie i zwiewne. "Must have" tamtego okresu to kwieciste bluzki, zwiewne sukienki i oczywiście spodnie w stylu dzwony. I wszystko wraca teraz do mody. Co jakiś czas przewijają się jeszcze lata 60. Wciąż nosi się wyraźną, dużą biżuterię. Każdy, każdy ma w szafie kostium disko. Oczywiście buty na platformach, no i sportowe (pojawiła się firma Nike. Do tej pory pożądana). Nie zapominajmy także o najważniejszym elemencie, czyli długich włosach. Zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Ludzie bawili się modą. Raz wytarte dżinsy, a zaraz potem szorty podpatrzone u ulubionej gwiazdy pop. Pod koniec lat 70 zaczął się zupełnie nowy styl. Chodzi tutaj o styl punkowy.
Nie wiem czy powinnam nazywać hipisów subkulturą, ale niech zostanie. Więcej informacji szukać w internecie. Chciałabym przywołać tutaj jeszcze jeden tytuł filmu: "Hair". Musical, świetnie obrazujący lata 70. Bardzo gorąco polecam, szczególnie z deserem (w postaci gofrów) w ręku ;).

czwartek, 9 czerwca 2011

Sprawy organizacyjne część druga.

Dziewczyny, Moje Gofry!
No bo taka dość ważna sprawa jest.  Irytują mnie bezsensowne posty, które mówią tylko o tym, co robiłyście, jak się czujecie, czy co tam u was. Jeśli już piszecie o czymś, co się wam przydarzyło, to rozwińcie ten temat. Nie mam nic przeciwko, żebyście opisały co u was, ale chcę, żeby wasze posty miały również sens. Także piszcie wartościowe posty! Te bezsensowne, które zostały napisane do tej pory, będę edytować lub usuwać. Czekam na wasze propozycje co do organizacji pracy : D. I zastanawiam się, czy nie przyjąć jeszcze jednej osoby do załogi, co o tym myślicie?

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Śmiechowo ^^

Ej, nie wiem czemu, ale mi schizuje cały dzień. Ciągle mi się śmiać chce, chyba od poprzedniego posta Chomiczka mi się udzieliło. Ostatnio na przyrodzie pani wzięła mój zeszyt i wypadły wszystkie kartki na ziemię. Pani i powiedziała, że to okropne i strasznie się zgorszyłam i ona jest ciekawa, czy tylko z przyrody. A cała klasa w śmiech ; ) Dzisiaj na początku lekcji mi powiedziała, że będzie mnie pytać, uczyłam się dziesięć minut, jak klasa notatkę pisała i plus pięć dostałam ^^
Ale w sumie to pomimo tej całej schizy jest mi przykro. Nie bardzo, ale tak troszkę. Przyszedł dzisiaj pan dyrektor do nas na lekcje i powiedział, że jesteśmy najokropniejszą klasą w całej szkole i że nie potrafi nad nami zapanować. I w sumie to mi się głupio trochę zrobiło, bo to głównie ja gadałam.
Do tego moja wychowawczyni się na mnie wydarła, aż myślałam, że się rozpłacze<ona, nie ja>.' Ola, no czemu tak na mnie kpiąco patrzysz? No co jest nie tak? Czemu nie śpiewacie? No w czym tkwi problem?!' Nie śpiewał nikt, a mi się oberwało. Bo robimy taki program na jakieś święto o papieżu  i dwie osoby mówią wierszyki, dwie śpiewają i my refren w piosence. A że do piosenki jest potrzebny wysoki głos <czy niski, myli mi się to czasem. W sensie, że trzeba ładnie śpiewać> to nam to nie idzie całkowicie. Chcecie zobaczyć największe upokorzenie świata? Wbijać do klwz -,-

Okej, to żeby post nie był tak bardzo bezwartościowy, to może jeszcze napiszę o moim ulubionym chwycie.
Chyba większość z gitaromaniaków kocha C, przynajmniej ci, których znam. Ja go jednak nie lubię, nie podoba mi się, a niestety jest bardzo popularny. Za to C2 brzmi bardzo ładnie, zwłaszcza w bluesowych piosenkach. I do tego wcale nie jest trudny. Kocham jego brzmienie zwłaszcza w uderzeniu na dwa. Zagrajcie go sobie w 'Whiskey', Dżemu razem z G. Wygląda, o tak:
Obrazek kiepski, bo ja na paincie rysowałam xp.
Do tego lubię brzmienie G, którego nie będę rysować, bo raczej każdy zna. Bardzo lubię też B w piosence Kobranocki - Kocham Cię jak Irlandię. Do napisania !

Niedźwiedzi los.

Witajcie po krótkiej przerwie, miałam małe problemy z logowaniem, ale z Shizzą wszystko rozpracowałyśmy. Napisze teraz o poruszającym losie Niedźwiedzi w Polsce.
Zacznijmy od tego, że zalecana powierzchnia wybiegu dla niedźwiedzia brunatnego powinna wynosić nie mniej niż 800 m kwadratowych!
  • Yogi ma 23 lata, urodziła się w Poznaniu. Od 22 lat mieszka w betonowej klatce w Akcencie ZOO w Białymstoku. Ma do dyspozycji tylko 70 m kwadratowych!
  • Kajtusia i Michał z Braniewa mają jeszcze gorzej - na każde z nich przypada po 30 m kwadratowych betonowego pomieszczenia.
  • Natomiast Borys spędził 10 lat zaspawany w wozie cyrkowym, zanim trafił do... schroniska dla psów w Korabiewicach! Niedźwiedzie chętnie pływają, lecz Borys nigdy nie mógł nawet tego spróbować, gdyż ma do dyspozycji tylko wannę.
Tylko w jednym ZOO w Polsce niedźwiedzie mają wybieg z naturalnym podłożem. To bardzo ważne u Misiów, z betonowym podłożem mogą się nabawić różnych chorób. A nawet nie chodzi tylko o zdrowie fizyczne, a o psychiczne. Misie z cierpienia potrafią się nawet samookaleczać!

To bardzo smutne i niesprawiedliwe! Jeśli chcesz pomóc niedźwiadkom, wesprzyj działania Organizacji ochrony zwierząt i naukowców ( którzy starają się o przeniesienie misiów przebywających w najgorszych warunkach w bardziej odpowiednie miejsca ). Możesz przekazać 1 procent podatku lub wpłacić darowiznę.
Więcej szczegółów na www.bearproject.org o wsparciu finansowym możesz przeczytać w karcie "Jak możesz pomóc?". Dla osób o ciężkim myśleniu i braku chęci podaję link ;)
http://bearproject.org/site/show/id/156

Akcja jest w pełni prawdziwa, pisali o niej nawet w gazecie Traveler, którego naczelną jest Martyna Wojciechowska i osobiście pisała owy artykuł! Artukuł można znaleźć w nr. 2/3 (30) LUTY/MARZEC 2010 r.
Storna czwarta. ;)

Łoo. No i proszę weźcie to sobie do serca. RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ!

sobota, 4 czerwca 2011

Śpiewamy

Dzisiaj jestem świeżo po lekcji. Zamieszczę tutaj kilka ćwiczeń.
Jeśli zaczynacie dopiero przygodę ze śpiewem, to nie męczcie się codziennymi ćwiczeniami. Jeśli już chcecie codziennie to maksymalnie dwadzieścia minut. Ale ja radzę tak dwa razy w tygodniu, po pół godziny, może godzinę.
1. Ćwiczenie jest bardzo łatwe. Nabieramy powietrza do przepony (patrz: poprzedni post). I zaczynamy, najpierw s-s-s w równych odstępach (wydychamy wypowiadając literkę), potem sz-sz-sz, a na koniec ś-ś-ś. Od tych ćwiczeń zaczynamy zawsze (to informacja dla początkujących, zaawansowani już nie muszą).
2. Trudno mi to będzie wytłumaczyć, ale spróbuję. Umiecie robić takie coś ustami. Coś trochę jak konie w bajkach xd. Tak żeby się tak trzęsły w górę i w dół jakby. Wiem, że pewnie nie rozumiecie, ale jeśli tak to to robimy, tyle, że używając powietrza z przepony.
3. Zaczynami śpiewać. Na krótką wybraną melodie: najpierw a, potem auei. Koniecznie krótkie samogłoski, nie ciągnijcie ich, tylko na krótkim wydechu. Pamiętajcie o luźnym gardle i pozycji. Jeśli czujecie się już na siłach to próbujcie śpiewać "i", ale nie zaciskajcie gardła.
4. Możemy przejść do dłuższych melodii. Oczywiście nie przesadzajcie z długością melodii. Ale niech będzie zróżnicowana. Raz wysoko, potem nisko.
To po rozgrzewce. Mogłabym dać jeszcze sporo ćwiczeń, ale zwyczajnie ich nie wyjaśnię.
WSZYSTKIE ĆWICZENIA WYKONUJEMY PAMIĘTAJĄC O POZYCJI (patrz: poprzedni mój post)!!! To bardzo ważne. Jeśli bierzemy się już za jakąś piosenką, to nie wybierajcie od razu jakiejś "Białej armii", bo jest to bardzo trudna i wysoka piosenka. Znajdźcie swoją tonacje. Ja mam wysoki sopran. Uważamy na stres. Nie wolno się denerwować, bo to szkodzi urodzie i głosowi. Pozycja wam się zaciśnie i koniec śpiewania. Jeśli nie możecie podnieś dźwięku do pozycji to rozszerzcie brwi i pukajcie sobie w czoło xd. Ale mówię serio, to bardzo pomaga.
To na razie tyle. Przepraszam, że tak chaotycznie. Ale trudno jest to wyjaśnić bez pokazywania na sobie.

Piątek- zły dzień dla samobójców.

W szkole brutalny dzień. Na matmie siedzę z P., przede mną siedzą A. i Z.
Nagle A. rzuca coś na ławkę i biegnie do drzwi. Pokazuje pani ręce:
- Co Ci się stało?!
A., jak to A., ze stoickim spokojem rzekła:
- Mam się wykrwawić i pani opowiedzieć czy mogę iść?
Patrzę na ławkę: kałuża krwi, ćwiczenia zaplamione. Wszyscy takie gały: o.o
Ja i P. rzuciłyśmy na to chusteczki, bo niektórym robiło się słabo. Ślady zbrodni zostały wytarte. Dopiero później dowiedziałyśmy się co się wydarzyło. Przecięła sobie rękę nożyczkami, w drodze do pielęgniarki spadły jej spodnie, gdy higienistka zadzwoniła do mamy, ta stwierdziła, że odda córkę do zakładu dla obłąkanych, a A. do końca dnia miała zakaz dotykania nożyczek.
...
Na angielskim, też próba samobójcza nieudana, ale tym razem kwiatek się powiesił, lecz szybka reanimacja go uratowała. Biedaczek, obrzydło mu parszywe życie na parapecie, nieustannie szarpany przez brutalnych uczniów, postanowił dokonać żywota. Doniczka głośno się roztrzaskała, a kwiatek zawisł na żaluzjach. Teraz pewnie smętnie siedzi i pije zwykłą deszczówkę...

piątek, 3 czerwca 2011

Sprawy organizacyjne i inne!

Chomiś, fajna niespodzianka.Wchodzę, a tu post, Szizi ma zaciesz : P

Tak więc, do tematu....

Sprawy Organizacyjne!
1. Żegnamy się z Tulipanową,, bardzo, bardzo mi przykro, że nie zostawiła po sobie ani jednego posta, ale lajf is brutal. 
2. Teraz już otrzyjcie łzy - zamiast Pani Tulipan dołączyła Chomiś < bo dla MNIE zafffsze bd ChOmIsIeMM;***) Liczę na Ciebie, Aga. Ładnie piszesz, twoje posty mogą być jednymi z lepszych, jak się postarasz.
3. Enyo, Wrednotko. Lucy, Chomisiu i Alice! Starajcie się pisać posty mniej więcej jeden na dziesięć dni, chyba, że chcecie więcej, to proszę bardzo. Jeśli nie macie weny twórczej, albo nie dacie rady pisać, powiedzcie mi. Albo też jak macie ciężki tydzień w szkole, albo Was nie ma, to proszę, mówcie mi o tym, bo teraz mam wrażenie, że olewacie i bloga i mnie. Zawsze możecie zrezygnować. 
4. Potrzebuję jeszcze jednej administratorki. Osoby, która będzie czuwać nad blogiem, czystością, literówkami i innymi ciekawymi rzeczami. Wezmę tą, która się będzie najbardziej starać. 

Niech moc gofrowa będzie z Wami! I liczę na Was, no!

Pozytywizm i klocki na matmie!

Cze. Jestem Chomiczek :)
Mam nadzieję, że Shizzy się nie pogniewa, że zaczęłam bez jej wiedzy xd Wierzę, że się wszyscy polubimy (jak to brzmi, ja nie mogę... nie posądzać mnie o jakieś tam... a, nie ważne).

Nie wydaje Wam się czasem, że wszystko jest zawsze cudowne, niezależnie od nastroju? Nawet w chwilach całkowitego doła (Lucy, nie martw się) zostaje nam to, w co wierzymy i co kochamy. Naszło mnie na jakieś tam tekściki, ale muszę. Trzeba być pozytywnym. Niedawno byłam wnerwiona, że zmienia mi się wszystko, że nie wszystko jest tak, jak chciałam. A teraz jest po prostu szczęśliwie i tak pozostanie. A, weźcie się, przecież wakacje, nowi ludzie do poznania XD

Ej, tak wgl, to wszyscy zdają na wyższe oceny. Faaajnie, dzisiaj na macie cały czas układaliśmy klocki, bo prawie pół klasy zdawało na dwa (jeden przypadek) trzy, cztery albo pięć. xd Szkoda, że nie wszystkim się udało, ale tak już bywa ;) Typowe to, najpierw większości się zdaje, że jest masa czasu do końca roku, a potem... szkoda pisać i zdzierać klawiaturę, z resztą ktoś przede mną o tym już pisał.

Trochę nieskładnie i mało, ale proszę o wyrozumiałość, gdyż to moja pierwsza notka ^.^
I tak na koniec - lofciajcie CHOMIKI i pismo pokemoniaste miłością przyjacielską!