niedziela, 12 czerwca 2011

Komers

Komers. Zmora klas szóstych. Najczęściej dyskoteka bądź ognisko. W moim przypadku to pierwsze. Ale od początku. Pierwszy punkt programu:
część artystyczna. (Po raz pierwszy w życiu nie dałam się wrobić w śpiewanie, alleluja). Koledzy i koleżanki śpiewają "Baśkę", "Mój Przyjacielu" i "Dziękuję" ze zmienionymi słowami. Mój przyjacielu to porażka na całej linii, bo chłopcy nie wyrabiają z tempem i wysokimi nutami. Trudno. Z racji, że każdy ma coś mówić, mnie wrobili w skecz. Jestem w jury (Kacper Wojewódzki, Krzysztof Leszczyński i Marta ELEKTRODA, ale nie wyrażę tu mojej opinii o tym przezwisku, bo musiałabym bardzo, bardzo brzydko zakląć) i rozdaję nagrody typu "Złota Palma" (za codzienne starania w celu zachowania swojej fryzury- dostaje to kolega, który ma tyle żelu na głowie, że ble.) Dobra, jakoś to będzie.
Drugi punkt programu: poczęstunek. Nasza cudowna wychowawczyni, która nie umie nic zorganizować załatwiła, że nauczyciele dostaną pączka i kawę, a uczniowie po jednym trójkąciku pizzy i coli (jeden chłopak z tamtej klasy uparł się, że nie chce Hop Coli tylko Pepsi i trzeba było wszystko rozkręcać- chore.). Dobra, jakoś to będzie.
Trzeci punkt programu: dyskoteka. To będzie świetne. Tylko moja klasa i przeciwna, więc na pewno coś zmalujemy ; D. Wytańczę się za wszystkie czasy, bo 2 lata nie chodziłam na dyskoteki szkolne.

Nie mam się w co ubrać :< pokombinuję z jakimiś spódniczkami i sukienkami. Pociechą z tego jest to, że pon, wt, śr jadę na zakupy ; D

Koniec emo-noty. Pozdrawiam Goferki ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz