piątek, 11 maja 2012

Myslovitz


Ostatnio Polskę obiegła (tak się mówi?) informacja, że z zespołu Myslovitz odchodzi wokalista i założyciel, czyli Artur Rojek. Pojawił się również nowy wokalista - Michał Kowalonek. Artur postanowił kontynuować karierę solową. Dla mnie Myslovitz przestało istnieć, kiedy usłyszałam "Sprzedawcy marzeń" w nowym wykonaniu. Ale może trochę o samym zespole, który moim zdaniem zasługuje na bardzo duży szacunek i jest (był) jednym z najlepszych w Polsce.
Nie chcę was zanudzać historią, więc napiszę tylko, że zespół powstał w 1992 z inicjatywy Artura Rojka. Jeżeli chodzi o ich twórczość to najbardziej znane są na pewno:
1. "Peggy Brown". Moim zdaniem najlepsza piosenka z całego repertuaru Myslovitz. Jest jedną ze starszych utworów. Rojek ma tutaj jakoś zupełnie odmieniony głos.
 
2. "Z twarzą Merlin Monroe". Również jedna z pierwszych piosenek.

 
3. "Długość dźwięku samotności". Piękne. Jest to chyba najbardziej popularny utwór.
 
4. "Scenariusz dla moich sąsiadów". Ostatnio ta piosenka była bardzo rozsławiana przez radio, aż miałam jej dość. Mimo wszystko uważam, że jest świetna.

 5. "Historia jednej znajomości".
Mogłabym wymienić jeszcze nieskończoną ilość piosenek, ale podałam najważniejsze i moje ulubione utwory. Jeśli chodzi o nowego wokalistę to tu jest nagranie:
Jak dla mnie, tragedia. Kiedy dowiedziałam się o odejściu Rojka, pomyślałam, że może nie jest tak źle. Ale nie znaleźli odpowiedniego wokalisty i teraz nazwa Myslovitz powoli przestanie kojarzyć się tak, jak powinna.
To tyle na dzisiaj. Przepraszam, że taki post trochę "na odwal się", ale zupełnie nie mam pomysłu o czym pisać o o czymś w końcu trzeba ; ). Wybaczcie rozmieszczenia filmików, mam nadzieję, że dobrze się chociaż zamieściły. Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale naprawdę nie miałam pojęcia na jaki temat.
EDIT: Dziewczyny, proszę. Ile nas tu jest? Osiem? A tak pusto, nikt nie pisze. Wiem, wiem - też nie jestem bez winy, bo to moja pierwsza notka od dawna. Ale proszę, postarajmy się zamieszczać chociaż dwie notki w tygodniu (w osiem osób nie powinno być to trudne). Bo jakoś mi smutno, że tak tutaj pusto się robi ; (.

poniedziałek, 7 maja 2012

Popołudnie w Paryżu

Wybaczcie mi, że nie pisałam, miałam małą dysfunkcję przeglądarki, ale naprawiłam ją. Dzięki, opero!

Byliście kiedyś w Paryżu? Ja tak, wróciłam w sobotę z kilku dniowego pobytu. Przywiozłam wspomnienia i wiele zdjęć. Pokażę potem, jednak teraz chciałabym Wam opisać późne popołudnie w Paryżu.
  Popołudnie jest podobne do poranka, tyle że wszystko odbywa się na odwrót. Pomniejsze kawiarenki i piekarnie zostają zamknięte. Ludzie wracają do domów, a straganiarze i handlarze uliczni zwijają towar.  Restauracje, kluby, kabarety i inne tego rodzaju miejsca, przygotowują się na przyjęcie rozhulanych klientów. Z każdego lokalu dochodzi inna muzyka i inne zapachy tworząc nierównomierny gwar, który, właściwie nie jest czymś dziwnym w Paryżu. Z jednej strony czuć jeszcze unikalną woń kawiarnianych naleśników i ciasteczek, a z drugiej zabija ją inny zapach delikatnej kuchni francuskiej. Rozmywają się ślady dziennego Paryża, zostaje ten dzikszy, nocny. Sekwanę przemierzają ostatnie statki, tworząc jasne, przesówające się punkty na brzegach.
  Tego nie da się opisać. Paryż jest wspaniałym miejscem. Przyciąga do siebie, a kiedy już tam jesteś i przechodzisz pośród ciemnych uliczek, jasnych kawiarenek i zielonych trawników, masz chęć zostać na zawsze w tym jednym miejscu.
Au revoir!